wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 3

-Może tak, może nie- mówiłam z uśmiechem- zresztą to kurwa moje życie.
-Póki tu mieszkasz nie ma, że kurwa twoje- krzyknął.
-I tu się mylisz, wyobraź sobie, że mam w dupie co do mnie mówisz-mój głos stawał się coraz donośniejszy, a ja byłam coraz bardziej zła.
-Nawet sobie nie zdajesz sprawy jakie to gówno!
-A co ty możesz kurwa o tym wiedzieć- wiedziałam, że mój krzyk może obudzić chłopaków, ale nie obchodziło mnie to teraz.
-Na pewno więcej niż ty, bo już nie biorę!
-A czyli Pan idealny ćpał? Ale biedaczek już tego nie robi- śmiałam się mu prosto w twarz, wtedy dopiero zrozumiał, że powiedział za dużo. A ja już wiedziałam, że kiedyś wykorzystam to przeciwko niemu.
-Nie twój interes!- krzyknął, jego oczy dosłownie zapłonęły, sprawiając, że w tym momencie odczuwałam satysfakcje wiedząc jak bardzo wyprowadziłam go z równowagi.
- Mój bo tu mieszkam- zakpiłam, ponieważ sytuacja zaczynała mnie bawić.
W tym momencie do kuchni wszedł blondyn, jego zaspane oczy świadczyły, że przed chwilą został wyrwany ze snu.
-Możecie swoją kłótnie przeprowadzać pół tonu ciszej?- zapytał Horan ziewając.
Chwilę jeszcze spoglądał na nas, a następnie zawrócił na górę nawet nie czekając na odpowiedź.
-Czyli idealny chłopczyk brał- szydziłam z mulata.











 
-Odpierdol się- na te słowa zaczęłam się śmiać i bez słowa ruszyłam na górę.
Rozmowa nie miała już sensu, a wiadomości jakich się dowiedziałam dziś z pewnością kiedyś się przydadzą. Gdy weszłam do pokoju chwyciłam telefon który już na dole powiadamiał mnie, że dostałam wiadomość.
Kobra:
„Jeszcze raz przepraszam z dziś. Xxx”
Ja:
„Nie masz za co, to nie twoja wina. Impreza i tak była świetna ))”
Kobra:
„Śpij dobrze. Xxx”
Ja:
„ Ty też. Xxx”


Słyszałam głosy dobiegające z dołu, ale byłam jeszcze zbyt zmęczona aby otworzyć oczy. Leżałam z z nadzieją, że za chwilę znów odpłynę w krainę snów, ale nie było mi to dane. Usłyszałam jak ktoś po cichu wchodzi do mnie do pokoju. Po chwili siadając na moim łóżku.
-Wstawaj już dziesiąta rano- odrzekł znany mi już głos.
-Odwal się- rzuciłam cicho, miałam nadzieje, że chłopak odpuści,ale jak to mówią nadzieja matką głupich.
-Wstawaj śniadanie już jest- w tym momencie poczułam jak ciepła kołdra zsuwa się z mojego ciała, natychmiast otworzyłam oczy i ujrzałam Irlandczyka zabierającego moją kołdrę.
-Dobra już wstaje- odrzekłam zrezygnowana, gdyż chłopak swoim genialnym pomysłem już skutecznie mnie rozbudził.
Poszłam do łazienki wyszykować się a gdy z niej wyszłam Niallera już nie było, zeszłam na dół aby zjeść śniadanie, chłopaki zajmowali się własnymi sprawami, więc nie przeszkadzałam im. Gdy wróciłam do pokoju postanowiłam zadzwonić do babci i opowiedzieć jej jak mijają mi wakacje. Głos staruszki był bardziej zmęczony niż zwykle co bardzo mnie martwiło, ale ona zapewniała, że wszystko dobrze więc nie drążyłam dalej tematu. Pytała mnie jakiem mam relacje z Simonem, ale ja ich nawet nie umiałam określić wiedziałam, że zależało jej na tym abyśmy się pogodzili, więc stwierdziłam, że nie są aż takie złe. Babcia bardzo ucieszyła się z mojego małego kłamstwa, niestety. Po skończeniu rozmowy Zadzwoniłam jeszcze do kilku znajomych, żeby później nie zarzucali mi, że o niech nie dbam. Następnie położyłam się na łóżku dając całkowicie porwać się myślą. Do głowy niestety ciągle powracał obraz moich rodziców co sprawiało, że łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. W pewnym momencie dotarło do mnie kolejne wspomnienie.
Spoglądałam na siedzącą przede mną dwójkę, mieli skrępowane ręce i nogi, a buzię zakneblowaną. Byli bardzo wychudzeni i bladzi. Co jakiś czas na ich ciele można było dostrzec smugi dawno zaschniętej krwi. Wzrok mieli nie obecny, twarz obojętną, wiedzieli, że koniec się zbliżał, byli na to przygotowani, oczywiście jeżeli można uznać, że na śmierć można być przygotowanym. Podszedł do nich masywny mężczyzna i wstrzyknął coś obojgu. Ich twarz na chwile zmieniła wyraz, teraz można było dostrzec ból. Mężczyzna podszedł również do mnie ze strzykawką, chwycił mnie mocno za ramię i wycisnął całą jej zawartość do moich żył. Czułam jak płyn rozchodzi się po moim ciele, niesamowicie palił je, gdyby nie zakneblowana twarz, zapewne teraz krzyczałabym z bólu. A tak po moich policzkach spływały tylko łzy. Przez pół godziny wiłam się z bólu, a gdy ta fala minęła dopadły mnie omamy. Widziałam postacie szeptające do mnie jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa. W amoku wstałam z krzesła i zaczęłam iść w stronę moich wyimaginowanych osób. Stały za drzwiami, powoli chwyciłam za klamkę i uchyliłam je. Poczułam zimno, ale nie zraziło mnie to szłam dalej, przede mną był teraz mur sięgający mi do pasa. Bez zastanowienia zaczęłam się na niego wspinać, ale poczułam jak ktoś mnie z niego ściąga i oddala od szeptów.
-Czemu jej kurwa nie przywiązałeś?- krzyczał jeden.
-Zapomniałem!
-Tak śpieszno ci do więzienia?! Mało brakowało a skoczyłaby przez okno!
Omamy powoli ustępowały, a ja zaczynałam rozumieć co przed chwilą chciałam zrobić, jeżeli zareagowali by pięć sekund później mój koszmar byłby już skończony. Czas na następną fale, teraz czułam jak całe moje ciało drga a ja nie mogłam tego zatrzymać.
-Bella wszystko w porządku ?- mówił chłopak szturchając mną.
-Nie...to znaczy tak- poprawiłam się po chwili.
-Wołałem Cię chyba z pięć raz a ty w ogóle nie reagowałaś. Stało się coś?-pytał troskliwie, a ja nie mogłam uwierzyć, że nie słyszałam jego donośnego głosu.
-Przepraszam, zamyśliłam się Lou- odpowiedziałam szybko.
-Oglądasz z nami filmy?
-Jasne- uśmiechnęłam się po czym ruszyłam za chłopakiem.
Wszyscy domownicy czekali tylko na nas. Zajęłam miejsce między Niallem a Harrym, Louis siadł za to koło Liama oraz po drugiej stronie Hazzy. Jedynie Zayn był odłączony i siedział sam na fotelu. Oglądaliśmy film „Incepcja”, dobrze go znałam ponieważ lubiłam taką tematykę, więc nie mogłam przegapić takiego hitu. W czasie trwania seansu blondyn poszedł zrobić popcorn, a ja z uwagi na to, że nudziłam się to postanowiłam mu pomóc. Pod koniec filmu ja i Horan zaczęliśmy się nudzić, położyłam swoją głowę na jego ramieniu, a on na poduszce. Zamknęliśmy oczy teatralnie udając, że śpimy. Chłopak zaczął symulować, że chrapie a ja szybko do niego dołączyłam. Reszta szybko zareagowała bo za chwile byliśmy okładani poduszkami przez nich.
-Uspokójcie się, zachowujecie się jak dzieci- skarcił nas Zayn nawet nie odrywając wzroku od ekranu.
Gdy pojawiły się napisy końcowe chłopaki zaczęli się zbierać do pokoi, w salonie zostałam tylko ja i czarnowłosy. Skakał po kanałach w poszukiwaniu kolejnego ciekawego filmu. Ostatecznie zostawił na jakiejś stacji muzycznej, gdzie przedstawiana była biografia Edith Piaf. Ceniłam tą kobietę ale nie miałam ochoty oglądać dziś historii jej życia.
-Możesz puścić coś ciekawszego?-zapytałam.
-Kto ma pilot ten decyduje- wyszczerzył się w moją stronę, pierwszy raz widziałam jak chłopak reaguje na mnie bez złości w oczach, wydaje mi się, że takiego mogłabym go polubić.
Po cichu wstałam z kanapy, uważając na najmniejszy ruch, aby tylko chłopak nie usłyszał, że idę w jego stronę. Gdy już stałam nad nim szybkim ruchem zabrałam mu pilot i skoczyłam z powrotem na kanapę.
-Teraz ja decyduje- odpowiedziałam z dumą, chłopka tylko spojrzał na mnie oburzony ale nic nie odpowiedział. Jego twarz nie wyrażała złości, był tą sytuacją rozbawiony, zupełnie jak ja.
Skakałam po kanałach, aż wreszcie natknęłam się na ciekawy film. Zostawiłam na owym kanale i oglądałam z zaciekawieniem, ale przerwał mi to pewien głos.
-Dziś nigdzie nie idziesz?-zapytał Malik.
-Zastanowię się jeszcze czy w nocy się gdzieś nie wymknę- odpowiedziałam złośliwie, i wystawiłam język do chłopaka.
-Nawet nie próbuj- powiedział spokojnie- zresztą już wiem z kim imprezujesz, więc uważaj bo znajdę Ci przyzwoitkę.
Był w tej chwili rozbawiony, pomimo że mówił o moich wyjściach nie wściekał się.
-Skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona.
-Mam dobre znajomości-wyszczerzył się- Simon jest twoim wujkiem?- zapytał diametralnie zmieniając temat.
-Tak.
-Ujmę to może  w ten sposób, czemu go nie lubisz?-zapytał brunet bacznie przyglądając się mojej reakcji, jakby chciał dostrzec najmniejszy grymas na mojej twarzy.
-Skąd wiesz, że go nie lubię?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zastanawiając się jak wymigać się z tej rozmowy.
-Mówił nam trochę o tobie zanim tu przyjechałaś. To co się takiego stało?- zapytał ponownie.
-W sumie to nie ważne, nie lubię o tym gadać-wymusiłam uśmiech, ale chłopak na pewno w niego nie uwierzył, bo czekał, na dalszą część wypowiedzi, której nie usłyszał.
Siedzieliśmy w milczeniu, przyglądałam mu się dokładnie. Jego czarne włosy były idealnie ułożone, jeden kosmyk swobodnie opadał na czoło. Oczy były inne niż zazwyczaj, było w nich szczęście, jeszcze nie miałam okazji go takiego widzieć. Zdałam sobie sprawę, że my normalnie rozmawiamy, czyli kiedy chcieliśmy obydwoje, mogło być miło.
-Głodna jestem- powiedziałam cicho, przerywając milczenie.
-Jest dwunasta w nocy- zaśmiał się chłopak.
-No i co to zmienia?- zapytałam teatralnie wzruszając ramionami- chcesz też coś z kuchni?- zapytałam wstając z kanapy.
-To zależy co?- zapytał, a następnie ruszył w stronę kuchni.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki, kiedyś umiałam pisać na nich, więc postanowiliśmy spróbować. Na każdym z nich umieściliśmy jakiś napis, Zayn zrobił z napisem „ Vas happenin” a ja z „Carpe Diem”. Podczas smażenia ciągle się wygłupialiśmy, raz byłam cała w mące, a następnie tańczyłam obracając ciasto. Malik za pomocny przy tym nie był, ale skutecznie mnie rozśmieszał, więc czas bardzo szybko mijał. Gdy już zjedliśmy wszystko, posprzątaliśmy po sobie, to postanowiliśmy obejrzeć jeszcze jeden film. Chłopak włączył film i już za chwile obydwoje wpatrywaliśmy się w ekran.
***
Filmy był bardzo ciekawy, ale dziewczyna skutecznie odciągała mnie od niego. Jej rude włosy dalej miały ślady mąki, na twarzy widniał szeroki uśmiech ukazujący jej białe równe zęby. Oczy natomiast tak niesamowicie błyszczały w ciemności, pierwszy raz miałem okazję zobaczyć ją z tej strony. Siedząc obok niej zastanawiałem się czemu zawsze się kłócimy. Nie tolerowałem ćpania, może dlatego, że sam jakiś czas temu z tego wyszedłem. Nie chciałem aby on to robiła, wiedziałem jak bardzo to niszczy człowieka. Bella była bardzo ładna, była również niesamowicie intrygująca. Interesowała mnie, ponieważ nie potrafiłem jej zrozumieć, jednego dnia krzyczała na wszystkich a drugiego była potulna jak baranek. Uważnie przyglądałem się jej twarzy, widać było, że jest już zmęczona. Nawet nie zauważyłem jak jej oczy się zamknęły, a ona zapadła w sen. Wstałem z kanapy i poszedłem po koc. Którym następnie przykryłem nas oboje. Oglądałem jeszcze raz film, jednak co jakiś czas spoglądałem na nią.
***
Kiedy już wykonałem poranną toaletę, wyszedłem z pokoju z zamiarem zjedzenia śniadania. Po drodze natknąłem się na Nialla i ruszyliśmy na dół. Widok na dole sprawił, że przez chwilę staliśmy w osłupieniu. Bella i Zayn śpiący na kanapie pod jednym kocem, pewnie zasnęli oglądając film. Nie chciałem ich budzić więc po cichu poszedłem do kuchni, aby coś zjeść. Rozmawialiśmy szeptem jak bardzo ta sytuacja nas dziwi, przecież oni się do tej pory ciągle kłócili. Jednak naszą zaciekłą rozmowę przerwał głośnym okrzykiem Harry. Zapewne skierowany do naszych śpiochów.
***
Poczułam jak ktoś siada koło mnie, a następnie głośno krzyczy „wstawać”. Gdy tylko uchyliłam oczy, zauważyłam Hazze. Chłopak ubrany w białą koszule i obcisłe spodnie, włosy miał związane w kucyk. Wyglądał teraz naprawdę dobrze stwierdziłam. Spojrzałam na miejsce obok mnie, leżał tam nie kto inny jak Pan Malik. Od razu przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, albo noc. Na moje usta wdał się mały uśmiech po zrozumieniu całej sytuacji. Po chwili chłopak wstał i złożył koc pod którym spaliśmy, poczułam chłód na nogach i momentalnie moje ciało przeszedł dreszcz.
- „Leżałam z Zaynem pod jednym kocem”- myślałam- „ przecież my czasami w jednym pokoju razem nie możemy wytrzymać”.
Chłopak już dawno zniknął mi z oczu, ja również postanowiłam wstać. Poszłam do swojego pokoju, gdy tylko weszłam do środka, rzuciłam się na łóżko i momentalnie odpłynęłam w krainę morfeusza.

Kolejne dni mijały bardzo szybko. Codziennie dzwoniłam do babci, aby dowiedzieć się jak czuje się moja ukochana staruszka. Bardzo zbliżałam się również do Liama , był dla mnie jak starszy brat którego nigdy nie miałam. Prawie co wieczór rozmawialiśmy, dużo się o nim dowiedziałam, ale on o mnie dalej nic nie wiedział. Jeżeli chodzi o Hazze i Lou to obserwowałam ich na każdym kroku, byłam pewna, że relacja która między nimi jest to coś poważniejszego niż przyjaźń. Z Niallem codziennie robiłam obiady dla całego zespołu, co jakiś czas graliśmy również na konsoli. Ku niezadowoleniu chłopaków, wieczory spędzałam z Kobrą w klubie. Oczywiście przez to musiałam słuchać co dzień wykładów Payna o tym jak narkotyki niszczą człowieka. A relacje z Zaynem? Od pamiętnego wieczoru dużo się kłóciliśmy, nie mógł wytrzymać już moich późnych powrotów do domu, jednak były dni kiedy rozmawialiśmy całkowicie normalnie. Za godzinę miał wrócić Simon, więc ubrałam się i zeszłam na dół, w oczekiwaniu na niego analizowałam słowa które miałam mu do przekazania. Nie miałam najmniejszej ochoty aby z nim rozmawiać, ale Liam nalegał. Stwierdził, że muszę być miła abym została u nich jeszcze trochę czasu. Oczywiście uległam prośbie Payna, ale niczego mu nie obiecałam. Po pewnym czasie zaczęłam rozmawiać z Niallem, który był z pewnością jedyną osobą, która mogła mnie teraz odstresować. Kiedy już Cowel przyjechał, zaraz po wejściu przywitał się z chłopakami, a następnie ze mną. Rzuciłam mu tylko oschłe „cześć”. Chwilę obserwował moją reakcje, ale na marne stałam i patrzałam się na niego nie wyrażając przy tym żadnych emocji. Po pewnym czasie wszyscy siedzieliśmy w salonie na kanapie, tylko ja zajmowałam miejsce na fotelu.
-Jak minęły Ci te dwa tygodnie?- zapytał z uśmiechem, jednak w oczach widziałam wiele innych emocji począwszy od strachu a kończąc na trosce.
-Dobrze- odpowiedziałam szybko, mając nadzieje, że ta rozmowa szybko minie.
-To cieszę się, że polubiłaś się z chłopakami.
-Mhm.
Atmosfera panująca w pomieszczeniu była bardzo sztywna. Wszyscy siedzieli w milczeniu, obserwując się nawzajem. Przyglądałam się ciągle mojemu wujkowi, a do głowy od razu wracały mi wspomnienia związane z nim jak i z rodzicami. Z całych sił powstrzymywałam łzy, nie chciałam okazać słabości, a szczególnie w jego obecności. Jednak nasze milczenie postanowił przerwać Liam.
-To my zostawimy was samych- odrzekł chłopak wstając z kanapy- chodźcie chłopaki.
Już po chwili w pokoju siedzieliśmy całkiem sami, przez pewien moment mierzyliśmy się wzrokiem, trwała wtedy pewnego rodzaju bitwa kto pierwszy odwróci wzrok.
-Na pewno wszystko dobrze?- zapytał mężczyzna.
-Tak- odpowiedziałam stanowczo, bo przecież co mogłam powiedzieć „ nie oczywiście, że nie od dwóch lat nic nie jest dobrze?”.
Brunet powoli wstał z kanapy, podszedł do fotela i kucnął naprzeciwko mnie. Spojrzał mi prosto w oczy, jego spojrzenie dosłownie przeszywało mnie. Z każdą sekundą czułam się coraz nie pewniej. Poczułam jak jego ręka dotyka mojego uda, zapewne tym gestem chciał dodać mi otuchy. Ale to jeszcze bardziej wzmogło moją niepewność.
-Dalej przeżywasz ich śmierć?- odrzekł.
-Nic Ci do tego- rzuciłam jak najszybciej.
-Ja też dalej się z tym męczę- odrzekł smutno, jego twarz wykrzywiła się, dało się z niej wyczytać ból, ale nie fizyczny tylko psychiczny.
Siedziałam w milczeniu i próbowałam opanować łzy, potrafił kilkoma słowami sprawić, że w momencie powracały do mnie tamte dni.
-Za co ty mnie tak bardzo nienawidzisz?-zapytał z miną zbitego psa.
-Jak to kurwa za co?-krzyknęłam-Mogłeś ich uratować, ale jakiś zasrany zespół był ważniejszy.
-Nie wiedziałem jaka jest sytuacja, ale teraz już wszystko jest dobrze.
-Nie obchodzi mnie to. Zresztą to nie ty musiałeś przez to wszystko przechodzić-krzyczałam, a po moich policzkach spływała rzeka łez-Nie widziałeś tego co ja, nie widziałeś kurwa ich zwłok.
-Uspokój się- mówił do mnie spokojnie, jego oczy wyrażały teraz emocje których ja nie potrafiłam zrozumieć.
Wstałam na równe nogi, odsunęłam się od niego i dalej krzyczałam.
-Tydzień trzymali mnie w jednym pomieszczeniu z ich zwłokami. Codziennie byłam katowana do nieprzytomności, ale dla nich nawet to było za mało, każdy z nich dobierał się do mnie, zresztą chyba wiesz co tam się działo. A ty mi kurwa mówisz, że wszystko jest dobrze? Myślisz, że ja tak po prostu zapomniałam o wszystkim?
Po tych słowach nie mogłam już wytrzymać, pobiegłam na górę, chciałam w tym momencie znaleźć się sama. Po uchyleniu drzwi od razu rzuciłam się na łóżko, a twarz wtuliłam w poduszkę, która wyciszała mój płacz. W głowie miałam cały czas ten koszmar sprzed dwóch lat. Potrzebowałam teraz ukojenia, dobrze wiedziałam co mi je dostarczy. Ruszyłam w stronę łazienki, w środku od razu zaczęłam grzebać w kosmetyczce w poszukiwaniu niebieskiego pudełeczka. Wzięłam je do rąk i siadłam na brzegu wanny. Powoli uchyliłam zamknięcie. Moje stare przyjaciółki żyletki, tak dawno ich nie widziałam. Tak długo ich nie potrzebowałam. Na nadgarstku miałam już blizny, ale zawsze chodziłam w bluzie lub kurtce, więc nie wiele osób o nich wiedziało. Chwyciłam jedną do rąk, zaczęłam powoli obracać ją między palcami. Po chwili chwyciłam ją mocno palcami i zręcznym ruchem przejechałam po wewnętrznej stronie ręki. Nie czułam bólu i gdyby nie krew która zaczęła wypływać z rany ukazując ślad, pewnie uznałabym, że owe narzędzie jest tępe. Zacisnęłam ją jeszcze mocniej w palcach i wykonałam kolejne cięcie tym razem mocniejsze. Poczułam ból, ale on dalej nie dawał mi ulgi, potrzebowałam jeszcze kilku sznitów. Narzędzie wypadło mi z rąk, a ja nie miałam ochoty go podnosić, patrzałam jak krew ścieka mi po rękach, czułam się coraz gorzej, traciłam siłę, a krew nie przestawała cieknąć. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, a w głowie krążyło mi zbyt wiele myśli abym mogła je zrozumieć, były to swego rodzaju omamy. Zsunęłam się z oparcia wanny i już za chwile siedziałam na podłodze opierając się o nią. Wokół mnie zaczęła narastać kałuża krwi, bluzka którą miałam na sobie była cała od niej brudna. Nie mogłam już się poruszać, miałam za mało siły, czułam jakby coś mnie trzymało i nie pozwalało nawet na najmniejszy ruch. Wiedziałam, że długo nie pozostanę przytomna, więc wracałam jeszcze na chwile do wspomnień, ale tylko tych dobrych. Miałam przed sobą obrazy wspólnych wakacji oraz niedzielnych obiadów. Wszystko to sprawiło, że na mojej twarzy wymalował się lekki uśmiech, który powoli opadał tak samo jak moje powieki.
___________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział za mną, wstawiłam dzień wcześniej bo jutro zapewne nie będę miała czasu. Mam nadzieje, że podobał się. Oczywiście dziękuje za komentarze i czekam na kolejne. :))

3 komentarze: