poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 4

Siedziałem w pokoju z Horanem, rozmawialiśmy o naszej przyszłej trasie koncertowej, lecz zakłócały ją krzyki z dołu. Które doskonale rozumieliśmy. To co dziewczyna przeżyła nie mieściło mi się w głowie, byłem zaskoczony, że ona normalnie funkcjonuje teraz, że nie jest zamknięta w sobie. No w sumie to wyjaśniało wszystkie jej zachowania, począwszy od ćpania, po nienawiść do niektórych ludzi. Gdy tylko krzyki ucichły usłyszałem jak ktoś przebiega przez korytarz, a następnie zatrzaskuje za sobą drzwi. Bez namysły wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół, w salonie stał Simon. Jego twarz wyrażała strach i troskę, spojrzał na mnie ukradkiem i siadł na fotelu.
-To prawda co ona mówiła?-zapytałem niepewnie.
-Tak- odpowiedział cicho.
-Dlatego tak jest?
-Liam ja nie wiem, teraz już nic o niej nie wiem.
-Jedź do domu, później sprawdzę jak się czuje-stwierdziłem wymuszając uśmiech.
-Nie ja to sprawdzę- odpowiedział stanowczo.
-Simon to nie jest dobry pomysł- zatrzymałem mężczyznę- myślę, że ona nie będzie w tej chwili chciała z nikim rozmawiać, a szczególnie z Tobą-skończyłem niepewnie.
-Dobrze, ale daj znać wieczorem co z nią- po tych słowach Cowel wstał z fotel i wyszedł z domu.
Za chwilę każdy z chłopaków był na dole, prawdopodobnie wszyscy słyszeli ich kłótnie, więc teraz nikt nie wiedział jak się zachować.
-Chłopaki musimy zachowywać się normalnie w stosunku do niej- powiedziałem spokojnie przerywając ciszę.
-Jak mamy to zrobić?- oburzył się Niall.
-A myślisz, że litowanie nad nią jej pomoże?
Chłopak nic nie odpowiedział, patrzył na mnie smutnym wzrokiem, to co usłyszał strasznie go dobiło. Nie był szczęśliwym i cieszący się z życia Irlandczykiem. Rozmawiałem z chłopakami jeszcze jakiś czas, tłumacząc im jak mają się zachować. Miałem nadzieje, że nie zmienią się po tym w stosunku do niej. Po około godzinie postanowiłem sprawdzić jak dziewczyna się czuje. Szedłem korytarzem zastanawiając się co jej powiem, powoli uchyliłem drzwi do jej pokoju. Jakie było moje zdziwienie gdy nie dostrzegłem jej w nim. Drzwi od łazienki były zamknięte, zacząłem pukać w nie ale nie słyszałem odpowiedzi. W pokoju panowała głucha cisza, którą przerywały jedynie świsty wiatru z zewnątrz, nacisnąłem na klamkę i otworzyłem drzwi.
Stałem osłupiony dziewczyna leżała obok wanny wokół niej była wielka kałuża krwi. Soczysta czerwień kontrastowała z jej bladą skórą. Moje ciało ogarnął paraliż, nie wiedziałem co mam zrobić mimowolnie moje ręce zaczęły się trząść. Stojąc w progu zdecydowałem się zawołać kogoś, a już po chwili obok mnie znajdował się Zayn i Tomlinson. Podszedłem do dziewczyny i klęknąłem nad nią, poczułem jak spodnie przesiąkają czerwoną cieczą. Chwyciłem jej nadgarstki i obwiązałem materiałem który przed chwilą podał mi Lou. Malik dzwonił już po karetkę, a ja zacząłem nerwowo sprawdzać jej podstawowe funkcje życiowe. Puls ledwo dało się wyczuć, a oddech był bardzo płytki. Siadłem na posadzkę czując jak krew już całkowicie przesiąka moje spodnie. Głowę dziewczyny położyłem na moich kolanach, zacząłem powoli gładzić jej policzek. Ciało jej było zimne jak nigdy jeszcze, Zayn podszedł do mnie i wziął dziewczynę na ręce. Zaniósł ją na dół do salonu, aby pomoc jak najszybciej do niej dotarła, ja od razu ruszyłem za nim. Wzrok chłopaków tkwił w Belli, widać było, że nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Tylko Zayn wydawał się spokojny, ale ja wiedziałem, że on jest taki tylko na zewnątrz, słyszałem jak dzwoni do Cowel opowiadając mu całą sytuacje. Po chwili zauważyłem jak karetka podjeżdża pod dom, a z niej wysiada trzech funkcjonariuszy. Szybko podszedłem otworzyć im drzwi, pokazałem im na dziewczynę, a oni nawet o nic nie pytając podeszli do niej. Zaczęli podpinać ją pod różne sprzęty, sprawdzając co się dzieje z nią i czy nadal żyje. Jeden z nich zaczął powoli opatrywać nadgarstki. Drugi zaś podszedł do Zayna który zaczął mu tłumaczyć całą zaistniałą sytuacje. W pewnym momencie jedno z urządzeń zaczęło przeraźliwie głośno piszczeć. Ratownicy medyczni natychmiast na to zareagowali, podpięli dziewczynę pod tlen, ale gdy to nie dało zamierzonego skutku, zaintubowali ją. Leżała bezwładnie i gdyby nie urządzenia to pewnie myślałbym, że już nie żyje.
-Zabieramy ją do szpitala-odrzekł jeden z funkcjonariuszy
-Mogę jechać z wami?-zapytałem się ich z nadzieją.
-Jedna osoba może wsiąść z nami ale koło kierowcy.
Oczywiście zgodziłem się na to, jeden z mężczyzn podał nam adres placówki do której ją zabierali, a dwójka pozostałych wnosiła dziewczynę do karetki.

Siedziałem obok kierowcy który ciągle próbował mnie uspokajać, ale na marne. Słyszałem jak urządzenia pikają co jakiś czas, ale nie wiedziałem co tam się dzieje. Bałem się o rudowłosą, czułem, że jakbym przyszedł wcześniej mógłbym ją powstrzymać, a teraz zapewne siedzielibyśmy w salonie i oglądali filmy. W pewnym momencie usłyszałem głos ratownika „ Jedź szybciej, dziewczyna długo bez krwi nie wytrzyma”, te słowa w moich uszach ciągle rozbrzmiewały. Teraz już nawet nie reagowałem na słowa kierowcy, siedziałem osłupiony wpatrując się w szybę. Kiedy dojechaliśmy pod szpital jak najszybciej wyszedłem z karetki, widziałem jak wynoszą na noszach dziewczynę, była jeszcze bledsza. Gdy tylko znaleźliśmy się na oddziale od razu obok nas znalazł się lekarz. Mężczyzna w białym kitlu. Siwe włosy i okulary, ukazywały, że ma już swoje lata. Spojrzał na nią i przekazał coś cicho ratownikom, oni po chwili jechali z dziewczyną do jednego z wielu pomieszczeń znajdujących się tam. Ruszyłem za nimi ale zabroniono mi wejść do pokoju, gdzie dziewczyna miała leżeć. Przez szybę obserwowałem jak zbiera się koło niej coraz więcej personelu. Była podpinana pod kolejne urządzenia, oraz wbijali jej coraz więcej igieł.
-Jest Pan z rodziny?- zapytał siwo włosy mężczyzna, nawet nie zauważyłem jak wyszedł z sali.
-Niestety nie-odrzekłem cicho nie odrywając wzroku od dziewczyny.
-Potrzebuje kogoś z jej bliskich, aby wyraził zgodę na operacje i przetoczenie krwi.
-Jaką operacje?-odrzekłem osłupiony.
-Musimy zszyć jej nadgarstki, a dopóki tego nie zrobimy to dziewczyna będzie ciągle traciła krew. Niech Pan da znać jak przyjedzie ktoś od niej z rodziny.
Każda sekunda niemiłosiernie mi się dłużyła, zadzwoniłem do Simona przedstawiając mu sytuacje, że musi tu być jak najszybciej. Po niecałych pięciu minutach w korytarzy ujrzałem chłopaków oraz jego. Skierowałem go do lekarza samemu znów podchodząc do szyby i dalej obserwowałem dziewczynę. Czułem jak Zayn podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu dodając mi tym otuchy. Jego ręce całe się trzęsły, był bardzo zdenerwowany, martwił się o nią, pomimo stosunków panujących między nimi. Wiedziałem, że Malik bez powodu kimś by się tak nie przejmował. Spojrzałem za siebie na krzesłach siedzieli chłopacy. Niall chował głowę w rękach, a Louis siedział na krześle opierając głowę o Harrego który spokojnymi ruchami gładził jego plecy. W pewnym momencie do moich uszu dobiegł przeraźliwy odgłos z pokoju w którym ona leżała. Po pięciu sekundach znalazło się przy niej kilku lekarzy, ale dźwięk nie ustawał. Zaczęli ją pośpiesznie odpinać od niektórych maszyn, a następnie jeden z lekarzy wykonywał masaż serca. Nagle z pokoju wyjechało łóżko wraz z dziewczyną oraz lekarzem cały który cały czas próbował ratować jej życie, udałem się z nimi ale zatrzymali mnie przed pomieszczeniem z napisem „ blok operacyjny”.
***
Czułam się bardzo osłabiona nie miałam nawet siły otworzyć oczu, przez moje ciało cały czas przechodziły dreszcze wywołane zimnem. Byłam przykryta ale to nie dawało mi ukojenia. Powoli otwarłam oczy, ukazało mi się białe, sterylne pomieszczenie. Spojrzałam na dłonie które praktycznie nie odróżniały się od białej pościeli. Nadgarstki miałam owinięte bandażem, a na zgięciach łokci widniały wenflony. Teraz do mnie doszło co się wydarzyło, podniosłam się powoli i rozejrzałam się, wokół mnie było wiele maszyn, które miały za pewne na celu monitorowanie mnie. Siedziałam w bezruchu i wpatrywałam się w drzwi, oraz szybę za którą mogłam dostrzec postacie chłopaków. Gdy tylko jeden z nich zauważył mnie, wstał natychmiast z krzesła i już po chwili zniknął mi z pola widzenia. Minęły zaledwie dwie minuty a koło mnie pojawiło się dwóch lekarzy oraz pielęgniarka.
-Jak się czujesz?- zapytał uprzejmie jeden z medyków.
-Dobrze- odpowiedziałam zachrypniętym głosem- ile tu jestem ?
-Wczoraj popołudniu przyjechałaś.
-Kiedy będę mogła wyjść?
-Jeżeli dziś uda nam się załatwić wszystkie badania, to myślę, że jutro, oczywiście nie mogą one odbiegać od normy- zakończył drugi z nich.
Zaczęli robić mi podstawowe badania, pytali jaki mamy dziś dzień oraz sprawdzali inne czynności mózgu. Gdy tylko skończyli do mojego pokoju wszedł Simon. Kroczył nie pewnie przez pomieszczenie, zatrzymał się koło mojego łóżka i siadł na krześle obok. Lustrował mnie wzrokiem przepełnionym troską.
-Przepraszam- powiedział niepewnie mężczyzna- przepraszam za to, że nie pomogłem ci.
-Wyjdź- odpowiedziałam krótko odwracając głowę w stronę ściany.
Mężczyzna nawet nie protestował wstał z krzesła i już za chwilę w pokoju byłam tylko ja. Moja samotność jednak nie trwała długo, za chwilę w drzwiach ukazał się Payn. Podszedł do krzesła stojącego koło łóżka i siadł na nim okrakiem. Patrzył na mnie a w jego oczach było widać zmęczenie oraz strach.
-Jak się czujesz?-zaczął niepewnie.
-Skłamałabym mówiąc, że dobrze- uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Chyba nie jest tak źle jeżeli jeszcze stać Cię na żarty- zaśmiał się.
-Liam ja przepraszam- zaczęłam cicho.
-Nie masz za co.
-Owszem mam ja nie chciałam wam robić problemu. Pewnie myślicie teraz, że jestem jakąś wariatką którą powinno się zamknąć się w wariatkowie.
-Nie mów tak nawet. Nikt tak nie myśli- powiedział pewnie.
-Ja nie umiałam nad tym zapanować, ja nie chciałam się zabić- mówiąc ostatnie słowo nie wytrzymałam a po moich policzkach spływał już strumień łez.
Payn widząc moją reakcje, siadł na łóżku obok mnie, a ja mimowolnie wtuliłam się w niego. Chłopak obejmował mnie, jedną ręką gładził moje plecy, uspokajając mnie tym. Wyszeptałam mu jeszcze raz ciche „przepraszam” na co on zareagował jeszcze mocniejszym uściskiem. Siedziałam w jego objęciach kilka minut, lecz po chwili przerwał nam Cowel ponownie wchodząc do pomieszczenia. Liam spojrzał na mnie jakby chciał dać mi do zrozumienie, że muszę porozmawiać z mężczyzną. Pokiwałam głową dając znać, że może mnie zostawić samą z Simonem. Gdy tylko chłopak opuścił pomieszczenie, znów między mną a wujkiem, zaczęła się toczyć pewnego rodzaju wojna kto pierwszy odwróci wzrok.
-Dlaczego?-zaczął niepewnie przerywając naszą bitwę spojrzeń.
-Nie wiem.
-Nie powinienem wam wtedy odmówić pomocy-mówił patrząc głęboko w moje oczy- do dziś zastanawiam się czy gdybym dał wam te pieniądze, to wiesz, może oni dalej by żyli.
Pierwszy raz w jego słowach dało się dostrzec szczerą skruchę, chwycił mnie za rękę i kontynuował swój wywód.
-Chciałbym abyś wreszcie mi wybaczyła, a co najważniejsze wybaczyła sobie, bo to nie ty ich zabiłaś.
-Chciałabym ci wybaczyć, ale potrzebuję czasu-odrzekłam pewnie, wiedziałam, że kiedyś mu wybaczę i chyba właśnie teraz zbliżał się ten moment.
Mężczyzna siedział ze mną w pokoju i omawiał kwestie mojego powrotu, zaproponował również przeprowadzkę do niego, jednak ja wolałam zostać z chłopakami. Opowiadał mi również o zespole, ponieważ chciałam wiedzieć jacy są, puścił mi nawet kilka ich piosenek. Pomimo, że nie lubiłam takiej muzyki, to miała w sobie coś magicznego, opowiadała po prostu historię. Później gdy Cowel poszedł przyszli do mnie chłopacy. Wyjaśniłam im sytuacje i przeprosiłam za to, oni jednak nie chcieli słyszeć moich przeprosin. Mówili, że oni też nie wiedzą jakby się zachowali w takiej sytuacji. Po jakimś czasie do pomieszczenia powrócił wujek oświadczając mi, że wracamy do domu. Wypisał mnie na własne żądanie, twierdząc, że lepiej się poczuje w domu.

Wsiadłam do auta razem z Niallem i Liamem ku mojemu zdziwieniu atmosfera panująca między nami była bardzo wesoła. Śpiewaliśmy na całe auto piosenki lecące w radiu. Gdy jednak już byliśmy w domu ja poszłam na górę z zamiarem wzięcia prysznicu. Weszłam do łazienki jakie było moje zdziwieni gdy dostrzegłam ją w idealnym stanie. Po ostatnich zdarzeniach nie było tam nawet kropelki krwi. Weszłam pod wodę która ochłodziła moje ciało, dokładnie umyłam je, a następnie ubrałam się w krótkie spodenki i bluzę. Wróciłam do pokoju, w którym ku mojemu zdziwieniu siedział Liam, spojrzałam mu prosto w oczy a następnie siadłam obok niego na łóżku.
-Simon wspominał mi, że kiedyś trenowałaś K1- odrzekł chłopak, kładąc się na łóżku.
-Tak-opowiedziałam zajmując miejsce koło niego, leżeliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Co to tak w ogóle jest?
-Podobne do kick-boxingu ale wzbogacone o kilka innych stylów-powiedziałam obracając się na plecy-czemu w ogóle o to pytasz?
-Myślałem, czy nie chciałabyś zająć się tu czymś, a Zayn też trenuje gdzieś i mógłby Cię tam zabrać.
-Przemyślę tą propozycję- odrzekłam z uśmiechem, wiedziałam że to był dobry pomysł, potrzebowałam jakiejś odskoczni, a to zdecydowanie mi ją dawało, jedynym minusem był Malik,ale lepsze to niż siedzenie w domu.
Leżałam z chłopakiem rozmawiając na wiele tematów, opowiedział mi między innymi o swojej dziewczynie Daniel i zaproponował poznanie jej. Zgodziłam się bo nie miałam nic do stracenia. Ja opisałam mu trochę moje życie w Waszyngtonie oraz sport którym się trudziłam. Gdy chłopak zostawił mnie samą postanowiłam napisać do Kobry, musiałam się oderwać na jakiś czas od tej rzeczywistości.
Ja:
„Idziemy gdzieś dzisiaj?”
Kobra:
„Przyjadę po ciebie o dwudziestej pierwszej, ale nie jedziemy dziś nigdzie. Wyjaśnię Ci jak się zobaczmy”.
Gdy odłożyłam telefon ruszyłam w stronę szafy aby wybrać ubranie na dzisiejsze wyjście. Założyłam na siebie zwykłe czarne leginsy, oraz białą bluzę na której widniało wiele wzorów, a na nogi włożyłam czarne vansy.

Siedziałam u Kobry w domu, miał małą kawalerkę w centrum miasta, nowocześnie urządzone mieszkanie, aż prosiło się o kobiecą rękę. Ściany pokryte były szarą farbą, na środku salonu stała wielka kanapa, a przed nią ogromnych rozmiarów projektor 3D. Kuchnia utrzymana w czarnym kolorze, nie duża ale przestronna, obok niej znajdował się mały stolik. Chłopak zaprosił mnie na kanapę a do picia dał mi kawę. Siedzieliśmy jakiś czas w milczeniu, ja cały czas lustrowałam pomieszczenie a chłopak w tym czasie włączał wieżę.
-Pamiętasz jak Tom i Justin wywołali zamieszanie w klubie?-zapytał przerywając ciszę.
-Chodzi o to jak się pobili?
-Tak, ostatnio jak poszłaś znów się spotkaliśmy z nimi, oczywiście nie obyło się bez małej sprzeczki. Więc teraz mamy zakaz wejścia do klubu, bo okazało się, że jeden z nich ma dobre znajomości z właścicielem- uśmiechnął się chłopak.
-To faktycznie mała musiała być ta sprzeczka- odpowiedziałam, a w mój głos był przepełniony sarkazmem.
-Teraz szukamy nowej miejscówki, więc dziś nigdzie nie balujemy.
-Macie już coś na oku?
-Tak Tom poszedł dziś z chłopakami obejrzeć klub-odrzekł z uśmiechem.
Dalsza rozmowa szybko się potoczyła, chłopak opowiedział mi o swojej nowej dziewczynie, a ja o chłopakach z One Direction, wspomniałam mu również o moim kontakcie z Liamem oraz Simonem. Ku mojemu niezadowoleniu Kobra poruszył również temat moich zabandażowanych nadgarstków. Jednak kiedy stwierdziłam, że nie chce o tym rozmawiać to szybko zmienił temat. Byłam mu za to wdzięczna doskonale rozumiał mnie, wiedział kiedy nie należy drążyć tematu, Jednak zawsze mnie zapewniał, że mogę na niego liczyć.
-Mam ochotę się upić- stwierdziłam oglądając jeden z filmów wybranych przez Kobrę.
-Mam pomysł- odrzekł od razu, a jego oczy zalśniły niczym małe gwiazdy- kto dłużej wytrzyma, wymyśla zadanie drugiej osobie.
-Umowa stoi- zaśmiałam się.
Już za chwilę przed nami stały dwie butelki wódki, oraz dwie szklanki. Chłopak zapełnił literatkę a następnie podał mi ją. Bez namysłu wlałam w siebie pierwszą porcje, o on już za chwilę polewał dalej. Rozmawialiśmy bez sensu, połowy pewnie nawet nie rozumieliśmy, wygłupialiśmy się, a granica między przyjaźnią i kochankami, zacierała się pod wpływem procentów. Siedziałam chłopakowi na kolanach wypijając kolejną szklankę napoju alkoholowego. Kobrze to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie podobało mu się bo gdy chciałam wstać na chwilę, chwycił mnie i przyciągnął do siebie. Nasze twarze dzieliły milimetry czułam jego oddech na sobie, pachniał wódką zapewne tak jak mój. Po chwili opadłam na łóżko, a chłopak wraz ze mną.
***
Powoli uchyliłam powieki, na pierwszy rzut oka pomieszczenie wydało mi się obce, jednak po chwili wszystkie wydarzenia z poprzedniej nocy zaczęły do mnie wracać. Na podłodze dostrzegłam moje ubrania i dopiero wtedy zorientowałam się, że miałam na sobie tylko męską koszulkę oraz dolną część bielizny. Próbowałam sobie przypomnieć co mogło się wydarzyć, jednak na marne do mojej głowy nie chciały wrócić, żadne wspomnienia związane z nocą, jedyne co pamiętałam to ogromne ilości wypitego alkoholu. Powoli odwróciłam się na drugi bok, moje serce przyśpieszyło, nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam modlić się aby ta sytuacja okazała się snem, ale to było na marne. Mężczyzna dalej spał, jego czarne włosy nie były tak idealnie ułożone jak poprzedniej nocy, był przykryty kołdrą, mogłam więc zauważyć jedynie fakt, że był bez koszulki. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Wskazywał godzinę dwunastą w południe, zaklęłam cicho. Zdawałam sobie sprawę co czeka mnie w domu, ale jeszcze bardziej obawiałam się tego co mogło wydarzyć się poprzedniej nocy.
________________________________________________________________________________
Bardzo, ale to bardzo dziękuje za wszystkie komentarze. Jest to dla mnie wielką motywacją jak mogę je czytać. Kolejny rozdział za mną, mam nadzieje, że podobał się. Akcja toczyła się w nim trochę szybko, ale stwierdziłam, że nie ma sensu zanudzać niepotrzebnymi dialogami. :) Oczywiście jak zawsze zachęcam do komentowania. A rozdział dodałam wcześniej z uwagi na szczególny dzień dla Larry Shipperek. "Always in my heart". xxx

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 3

-Może tak, może nie- mówiłam z uśmiechem- zresztą to kurwa moje życie.
-Póki tu mieszkasz nie ma, że kurwa twoje- krzyknął.
-I tu się mylisz, wyobraź sobie, że mam w dupie co do mnie mówisz-mój głos stawał się coraz donośniejszy, a ja byłam coraz bardziej zła.
-Nawet sobie nie zdajesz sprawy jakie to gówno!
-A co ty możesz kurwa o tym wiedzieć- wiedziałam, że mój krzyk może obudzić chłopaków, ale nie obchodziło mnie to teraz.
-Na pewno więcej niż ty, bo już nie biorę!
-A czyli Pan idealny ćpał? Ale biedaczek już tego nie robi- śmiałam się mu prosto w twarz, wtedy dopiero zrozumiał, że powiedział za dużo. A ja już wiedziałam, że kiedyś wykorzystam to przeciwko niemu.
-Nie twój interes!- krzyknął, jego oczy dosłownie zapłonęły, sprawiając, że w tym momencie odczuwałam satysfakcje wiedząc jak bardzo wyprowadziłam go z równowagi.
- Mój bo tu mieszkam- zakpiłam, ponieważ sytuacja zaczynała mnie bawić.
W tym momencie do kuchni wszedł blondyn, jego zaspane oczy świadczyły, że przed chwilą został wyrwany ze snu.
-Możecie swoją kłótnie przeprowadzać pół tonu ciszej?- zapytał Horan ziewając.
Chwilę jeszcze spoglądał na nas, a następnie zawrócił na górę nawet nie czekając na odpowiedź.
-Czyli idealny chłopczyk brał- szydziłam z mulata.











 
-Odpierdol się- na te słowa zaczęłam się śmiać i bez słowa ruszyłam na górę.
Rozmowa nie miała już sensu, a wiadomości jakich się dowiedziałam dziś z pewnością kiedyś się przydadzą. Gdy weszłam do pokoju chwyciłam telefon który już na dole powiadamiał mnie, że dostałam wiadomość.
Kobra:
„Jeszcze raz przepraszam z dziś. Xxx”
Ja:
„Nie masz za co, to nie twoja wina. Impreza i tak była świetna ))”
Kobra:
„Śpij dobrze. Xxx”
Ja:
„ Ty też. Xxx”


Słyszałam głosy dobiegające z dołu, ale byłam jeszcze zbyt zmęczona aby otworzyć oczy. Leżałam z z nadzieją, że za chwilę znów odpłynę w krainę snów, ale nie było mi to dane. Usłyszałam jak ktoś po cichu wchodzi do mnie do pokoju. Po chwili siadając na moim łóżku.
-Wstawaj już dziesiąta rano- odrzekł znany mi już głos.
-Odwal się- rzuciłam cicho, miałam nadzieje, że chłopak odpuści,ale jak to mówią nadzieja matką głupich.
-Wstawaj śniadanie już jest- w tym momencie poczułam jak ciepła kołdra zsuwa się z mojego ciała, natychmiast otworzyłam oczy i ujrzałam Irlandczyka zabierającego moją kołdrę.
-Dobra już wstaje- odrzekłam zrezygnowana, gdyż chłopak swoim genialnym pomysłem już skutecznie mnie rozbudził.
Poszłam do łazienki wyszykować się a gdy z niej wyszłam Niallera już nie było, zeszłam na dół aby zjeść śniadanie, chłopaki zajmowali się własnymi sprawami, więc nie przeszkadzałam im. Gdy wróciłam do pokoju postanowiłam zadzwonić do babci i opowiedzieć jej jak mijają mi wakacje. Głos staruszki był bardziej zmęczony niż zwykle co bardzo mnie martwiło, ale ona zapewniała, że wszystko dobrze więc nie drążyłam dalej tematu. Pytała mnie jakiem mam relacje z Simonem, ale ja ich nawet nie umiałam określić wiedziałam, że zależało jej na tym abyśmy się pogodzili, więc stwierdziłam, że nie są aż takie złe. Babcia bardzo ucieszyła się z mojego małego kłamstwa, niestety. Po skończeniu rozmowy Zadzwoniłam jeszcze do kilku znajomych, żeby później nie zarzucali mi, że o niech nie dbam. Następnie położyłam się na łóżku dając całkowicie porwać się myślą. Do głowy niestety ciągle powracał obraz moich rodziców co sprawiało, że łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. W pewnym momencie dotarło do mnie kolejne wspomnienie.
Spoglądałam na siedzącą przede mną dwójkę, mieli skrępowane ręce i nogi, a buzię zakneblowaną. Byli bardzo wychudzeni i bladzi. Co jakiś czas na ich ciele można było dostrzec smugi dawno zaschniętej krwi. Wzrok mieli nie obecny, twarz obojętną, wiedzieli, że koniec się zbliżał, byli na to przygotowani, oczywiście jeżeli można uznać, że na śmierć można być przygotowanym. Podszedł do nich masywny mężczyzna i wstrzyknął coś obojgu. Ich twarz na chwile zmieniła wyraz, teraz można było dostrzec ból. Mężczyzna podszedł również do mnie ze strzykawką, chwycił mnie mocno za ramię i wycisnął całą jej zawartość do moich żył. Czułam jak płyn rozchodzi się po moim ciele, niesamowicie palił je, gdyby nie zakneblowana twarz, zapewne teraz krzyczałabym z bólu. A tak po moich policzkach spływały tylko łzy. Przez pół godziny wiłam się z bólu, a gdy ta fala minęła dopadły mnie omamy. Widziałam postacie szeptające do mnie jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa. W amoku wstałam z krzesła i zaczęłam iść w stronę moich wyimaginowanych osób. Stały za drzwiami, powoli chwyciłam za klamkę i uchyliłam je. Poczułam zimno, ale nie zraziło mnie to szłam dalej, przede mną był teraz mur sięgający mi do pasa. Bez zastanowienia zaczęłam się na niego wspinać, ale poczułam jak ktoś mnie z niego ściąga i oddala od szeptów.
-Czemu jej kurwa nie przywiązałeś?- krzyczał jeden.
-Zapomniałem!
-Tak śpieszno ci do więzienia?! Mało brakowało a skoczyłaby przez okno!
Omamy powoli ustępowały, a ja zaczynałam rozumieć co przed chwilą chciałam zrobić, jeżeli zareagowali by pięć sekund później mój koszmar byłby już skończony. Czas na następną fale, teraz czułam jak całe moje ciało drga a ja nie mogłam tego zatrzymać.
-Bella wszystko w porządku ?- mówił chłopak szturchając mną.
-Nie...to znaczy tak- poprawiłam się po chwili.
-Wołałem Cię chyba z pięć raz a ty w ogóle nie reagowałaś. Stało się coś?-pytał troskliwie, a ja nie mogłam uwierzyć, że nie słyszałam jego donośnego głosu.
-Przepraszam, zamyśliłam się Lou- odpowiedziałam szybko.
-Oglądasz z nami filmy?
-Jasne- uśmiechnęłam się po czym ruszyłam za chłopakiem.
Wszyscy domownicy czekali tylko na nas. Zajęłam miejsce między Niallem a Harrym, Louis siadł za to koło Liama oraz po drugiej stronie Hazzy. Jedynie Zayn był odłączony i siedział sam na fotelu. Oglądaliśmy film „Incepcja”, dobrze go znałam ponieważ lubiłam taką tematykę, więc nie mogłam przegapić takiego hitu. W czasie trwania seansu blondyn poszedł zrobić popcorn, a ja z uwagi na to, że nudziłam się to postanowiłam mu pomóc. Pod koniec filmu ja i Horan zaczęliśmy się nudzić, położyłam swoją głowę na jego ramieniu, a on na poduszce. Zamknęliśmy oczy teatralnie udając, że śpimy. Chłopak zaczął symulować, że chrapie a ja szybko do niego dołączyłam. Reszta szybko zareagowała bo za chwile byliśmy okładani poduszkami przez nich.
-Uspokójcie się, zachowujecie się jak dzieci- skarcił nas Zayn nawet nie odrywając wzroku od ekranu.
Gdy pojawiły się napisy końcowe chłopaki zaczęli się zbierać do pokoi, w salonie zostałam tylko ja i czarnowłosy. Skakał po kanałach w poszukiwaniu kolejnego ciekawego filmu. Ostatecznie zostawił na jakiejś stacji muzycznej, gdzie przedstawiana była biografia Edith Piaf. Ceniłam tą kobietę ale nie miałam ochoty oglądać dziś historii jej życia.
-Możesz puścić coś ciekawszego?-zapytałam.
-Kto ma pilot ten decyduje- wyszczerzył się w moją stronę, pierwszy raz widziałam jak chłopak reaguje na mnie bez złości w oczach, wydaje mi się, że takiego mogłabym go polubić.
Po cichu wstałam z kanapy, uważając na najmniejszy ruch, aby tylko chłopak nie usłyszał, że idę w jego stronę. Gdy już stałam nad nim szybkim ruchem zabrałam mu pilot i skoczyłam z powrotem na kanapę.
-Teraz ja decyduje- odpowiedziałam z dumą, chłopka tylko spojrzał na mnie oburzony ale nic nie odpowiedział. Jego twarz nie wyrażała złości, był tą sytuacją rozbawiony, zupełnie jak ja.
Skakałam po kanałach, aż wreszcie natknęłam się na ciekawy film. Zostawiłam na owym kanale i oglądałam z zaciekawieniem, ale przerwał mi to pewien głos.
-Dziś nigdzie nie idziesz?-zapytał Malik.
-Zastanowię się jeszcze czy w nocy się gdzieś nie wymknę- odpowiedziałam złośliwie, i wystawiłam język do chłopaka.
-Nawet nie próbuj- powiedział spokojnie- zresztą już wiem z kim imprezujesz, więc uważaj bo znajdę Ci przyzwoitkę.
Był w tej chwili rozbawiony, pomimo że mówił o moich wyjściach nie wściekał się.
-Skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona.
-Mam dobre znajomości-wyszczerzył się- Simon jest twoim wujkiem?- zapytał diametralnie zmieniając temat.
-Tak.
-Ujmę to może  w ten sposób, czemu go nie lubisz?-zapytał brunet bacznie przyglądając się mojej reakcji, jakby chciał dostrzec najmniejszy grymas na mojej twarzy.
-Skąd wiesz, że go nie lubię?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zastanawiając się jak wymigać się z tej rozmowy.
-Mówił nam trochę o tobie zanim tu przyjechałaś. To co się takiego stało?- zapytał ponownie.
-W sumie to nie ważne, nie lubię o tym gadać-wymusiłam uśmiech, ale chłopak na pewno w niego nie uwierzył, bo czekał, na dalszą część wypowiedzi, której nie usłyszał.
Siedzieliśmy w milczeniu, przyglądałam mu się dokładnie. Jego czarne włosy były idealnie ułożone, jeden kosmyk swobodnie opadał na czoło. Oczy były inne niż zazwyczaj, było w nich szczęście, jeszcze nie miałam okazji go takiego widzieć. Zdałam sobie sprawę, że my normalnie rozmawiamy, czyli kiedy chcieliśmy obydwoje, mogło być miło.
-Głodna jestem- powiedziałam cicho, przerywając milczenie.
-Jest dwunasta w nocy- zaśmiał się chłopak.
-No i co to zmienia?- zapytałam teatralnie wzruszając ramionami- chcesz też coś z kuchni?- zapytałam wstając z kanapy.
-To zależy co?- zapytał, a następnie ruszył w stronę kuchni.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki, kiedyś umiałam pisać na nich, więc postanowiliśmy spróbować. Na każdym z nich umieściliśmy jakiś napis, Zayn zrobił z napisem „ Vas happenin” a ja z „Carpe Diem”. Podczas smażenia ciągle się wygłupialiśmy, raz byłam cała w mące, a następnie tańczyłam obracając ciasto. Malik za pomocny przy tym nie był, ale skutecznie mnie rozśmieszał, więc czas bardzo szybko mijał. Gdy już zjedliśmy wszystko, posprzątaliśmy po sobie, to postanowiliśmy obejrzeć jeszcze jeden film. Chłopak włączył film i już za chwile obydwoje wpatrywaliśmy się w ekran.
***
Filmy był bardzo ciekawy, ale dziewczyna skutecznie odciągała mnie od niego. Jej rude włosy dalej miały ślady mąki, na twarzy widniał szeroki uśmiech ukazujący jej białe równe zęby. Oczy natomiast tak niesamowicie błyszczały w ciemności, pierwszy raz miałem okazję zobaczyć ją z tej strony. Siedząc obok niej zastanawiałem się czemu zawsze się kłócimy. Nie tolerowałem ćpania, może dlatego, że sam jakiś czas temu z tego wyszedłem. Nie chciałem aby on to robiła, wiedziałem jak bardzo to niszczy człowieka. Bella była bardzo ładna, była również niesamowicie intrygująca. Interesowała mnie, ponieważ nie potrafiłem jej zrozumieć, jednego dnia krzyczała na wszystkich a drugiego była potulna jak baranek. Uważnie przyglądałem się jej twarzy, widać było, że jest już zmęczona. Nawet nie zauważyłem jak jej oczy się zamknęły, a ona zapadła w sen. Wstałem z kanapy i poszedłem po koc. Którym następnie przykryłem nas oboje. Oglądałem jeszcze raz film, jednak co jakiś czas spoglądałem na nią.
***
Kiedy już wykonałem poranną toaletę, wyszedłem z pokoju z zamiarem zjedzenia śniadania. Po drodze natknąłem się na Nialla i ruszyliśmy na dół. Widok na dole sprawił, że przez chwilę staliśmy w osłupieniu. Bella i Zayn śpiący na kanapie pod jednym kocem, pewnie zasnęli oglądając film. Nie chciałem ich budzić więc po cichu poszedłem do kuchni, aby coś zjeść. Rozmawialiśmy szeptem jak bardzo ta sytuacja nas dziwi, przecież oni się do tej pory ciągle kłócili. Jednak naszą zaciekłą rozmowę przerwał głośnym okrzykiem Harry. Zapewne skierowany do naszych śpiochów.
***
Poczułam jak ktoś siada koło mnie, a następnie głośno krzyczy „wstawać”. Gdy tylko uchyliłam oczy, zauważyłam Hazze. Chłopak ubrany w białą koszule i obcisłe spodnie, włosy miał związane w kucyk. Wyglądał teraz naprawdę dobrze stwierdziłam. Spojrzałam na miejsce obok mnie, leżał tam nie kto inny jak Pan Malik. Od razu przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, albo noc. Na moje usta wdał się mały uśmiech po zrozumieniu całej sytuacji. Po chwili chłopak wstał i złożył koc pod którym spaliśmy, poczułam chłód na nogach i momentalnie moje ciało przeszedł dreszcz.
- „Leżałam z Zaynem pod jednym kocem”- myślałam- „ przecież my czasami w jednym pokoju razem nie możemy wytrzymać”.
Chłopak już dawno zniknął mi z oczu, ja również postanowiłam wstać. Poszłam do swojego pokoju, gdy tylko weszłam do środka, rzuciłam się na łóżko i momentalnie odpłynęłam w krainę morfeusza.

Kolejne dni mijały bardzo szybko. Codziennie dzwoniłam do babci, aby dowiedzieć się jak czuje się moja ukochana staruszka. Bardzo zbliżałam się również do Liama , był dla mnie jak starszy brat którego nigdy nie miałam. Prawie co wieczór rozmawialiśmy, dużo się o nim dowiedziałam, ale on o mnie dalej nic nie wiedział. Jeżeli chodzi o Hazze i Lou to obserwowałam ich na każdym kroku, byłam pewna, że relacja która między nimi jest to coś poważniejszego niż przyjaźń. Z Niallem codziennie robiłam obiady dla całego zespołu, co jakiś czas graliśmy również na konsoli. Ku niezadowoleniu chłopaków, wieczory spędzałam z Kobrą w klubie. Oczywiście przez to musiałam słuchać co dzień wykładów Payna o tym jak narkotyki niszczą człowieka. A relacje z Zaynem? Od pamiętnego wieczoru dużo się kłóciliśmy, nie mógł wytrzymać już moich późnych powrotów do domu, jednak były dni kiedy rozmawialiśmy całkowicie normalnie. Za godzinę miał wrócić Simon, więc ubrałam się i zeszłam na dół, w oczekiwaniu na niego analizowałam słowa które miałam mu do przekazania. Nie miałam najmniejszej ochoty aby z nim rozmawiać, ale Liam nalegał. Stwierdził, że muszę być miła abym została u nich jeszcze trochę czasu. Oczywiście uległam prośbie Payna, ale niczego mu nie obiecałam. Po pewnym czasie zaczęłam rozmawiać z Niallem, który był z pewnością jedyną osobą, która mogła mnie teraz odstresować. Kiedy już Cowel przyjechał, zaraz po wejściu przywitał się z chłopakami, a następnie ze mną. Rzuciłam mu tylko oschłe „cześć”. Chwilę obserwował moją reakcje, ale na marne stałam i patrzałam się na niego nie wyrażając przy tym żadnych emocji. Po pewnym czasie wszyscy siedzieliśmy w salonie na kanapie, tylko ja zajmowałam miejsce na fotelu.
-Jak minęły Ci te dwa tygodnie?- zapytał z uśmiechem, jednak w oczach widziałam wiele innych emocji począwszy od strachu a kończąc na trosce.
-Dobrze- odpowiedziałam szybko, mając nadzieje, że ta rozmowa szybko minie.
-To cieszę się, że polubiłaś się z chłopakami.
-Mhm.
Atmosfera panująca w pomieszczeniu była bardzo sztywna. Wszyscy siedzieli w milczeniu, obserwując się nawzajem. Przyglądałam się ciągle mojemu wujkowi, a do głowy od razu wracały mi wspomnienia związane z nim jak i z rodzicami. Z całych sił powstrzymywałam łzy, nie chciałam okazać słabości, a szczególnie w jego obecności. Jednak nasze milczenie postanowił przerwać Liam.
-To my zostawimy was samych- odrzekł chłopak wstając z kanapy- chodźcie chłopaki.
Już po chwili w pokoju siedzieliśmy całkiem sami, przez pewien moment mierzyliśmy się wzrokiem, trwała wtedy pewnego rodzaju bitwa kto pierwszy odwróci wzrok.
-Na pewno wszystko dobrze?- zapytał mężczyzna.
-Tak- odpowiedziałam stanowczo, bo przecież co mogłam powiedzieć „ nie oczywiście, że nie od dwóch lat nic nie jest dobrze?”.
Brunet powoli wstał z kanapy, podszedł do fotela i kucnął naprzeciwko mnie. Spojrzał mi prosto w oczy, jego spojrzenie dosłownie przeszywało mnie. Z każdą sekundą czułam się coraz nie pewniej. Poczułam jak jego ręka dotyka mojego uda, zapewne tym gestem chciał dodać mi otuchy. Ale to jeszcze bardziej wzmogło moją niepewność.
-Dalej przeżywasz ich śmierć?- odrzekł.
-Nic Ci do tego- rzuciłam jak najszybciej.
-Ja też dalej się z tym męczę- odrzekł smutno, jego twarz wykrzywiła się, dało się z niej wyczytać ból, ale nie fizyczny tylko psychiczny.
Siedziałam w milczeniu i próbowałam opanować łzy, potrafił kilkoma słowami sprawić, że w momencie powracały do mnie tamte dni.
-Za co ty mnie tak bardzo nienawidzisz?-zapytał z miną zbitego psa.
-Jak to kurwa za co?-krzyknęłam-Mogłeś ich uratować, ale jakiś zasrany zespół był ważniejszy.
-Nie wiedziałem jaka jest sytuacja, ale teraz już wszystko jest dobrze.
-Nie obchodzi mnie to. Zresztą to nie ty musiałeś przez to wszystko przechodzić-krzyczałam, a po moich policzkach spływała rzeka łez-Nie widziałeś tego co ja, nie widziałeś kurwa ich zwłok.
-Uspokój się- mówił do mnie spokojnie, jego oczy wyrażały teraz emocje których ja nie potrafiłam zrozumieć.
Wstałam na równe nogi, odsunęłam się od niego i dalej krzyczałam.
-Tydzień trzymali mnie w jednym pomieszczeniu z ich zwłokami. Codziennie byłam katowana do nieprzytomności, ale dla nich nawet to było za mało, każdy z nich dobierał się do mnie, zresztą chyba wiesz co tam się działo. A ty mi kurwa mówisz, że wszystko jest dobrze? Myślisz, że ja tak po prostu zapomniałam o wszystkim?
Po tych słowach nie mogłam już wytrzymać, pobiegłam na górę, chciałam w tym momencie znaleźć się sama. Po uchyleniu drzwi od razu rzuciłam się na łóżko, a twarz wtuliłam w poduszkę, która wyciszała mój płacz. W głowie miałam cały czas ten koszmar sprzed dwóch lat. Potrzebowałam teraz ukojenia, dobrze wiedziałam co mi je dostarczy. Ruszyłam w stronę łazienki, w środku od razu zaczęłam grzebać w kosmetyczce w poszukiwaniu niebieskiego pudełeczka. Wzięłam je do rąk i siadłam na brzegu wanny. Powoli uchyliłam zamknięcie. Moje stare przyjaciółki żyletki, tak dawno ich nie widziałam. Tak długo ich nie potrzebowałam. Na nadgarstku miałam już blizny, ale zawsze chodziłam w bluzie lub kurtce, więc nie wiele osób o nich wiedziało. Chwyciłam jedną do rąk, zaczęłam powoli obracać ją między palcami. Po chwili chwyciłam ją mocno palcami i zręcznym ruchem przejechałam po wewnętrznej stronie ręki. Nie czułam bólu i gdyby nie krew która zaczęła wypływać z rany ukazując ślad, pewnie uznałabym, że owe narzędzie jest tępe. Zacisnęłam ją jeszcze mocniej w palcach i wykonałam kolejne cięcie tym razem mocniejsze. Poczułam ból, ale on dalej nie dawał mi ulgi, potrzebowałam jeszcze kilku sznitów. Narzędzie wypadło mi z rąk, a ja nie miałam ochoty go podnosić, patrzałam jak krew ścieka mi po rękach, czułam się coraz gorzej, traciłam siłę, a krew nie przestawała cieknąć. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, a w głowie krążyło mi zbyt wiele myśli abym mogła je zrozumieć, były to swego rodzaju omamy. Zsunęłam się z oparcia wanny i już za chwile siedziałam na podłodze opierając się o nią. Wokół mnie zaczęła narastać kałuża krwi, bluzka którą miałam na sobie była cała od niej brudna. Nie mogłam już się poruszać, miałam za mało siły, czułam jakby coś mnie trzymało i nie pozwalało nawet na najmniejszy ruch. Wiedziałam, że długo nie pozostanę przytomna, więc wracałam jeszcze na chwile do wspomnień, ale tylko tych dobrych. Miałam przed sobą obrazy wspólnych wakacji oraz niedzielnych obiadów. Wszystko to sprawiło, że na mojej twarzy wymalował się lekki uśmiech, który powoli opadał tak samo jak moje powieki.
___________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział za mną, wstawiłam dzień wcześniej bo jutro zapewne nie będę miała czasu. Mam nadzieje, że podobał się. Oczywiście dziękuje za komentarze i czekam na kolejne. :))

środa, 11 lutego 2015

Rozdział 2

Stałem jak wryty ta dziewczyna nic nie rozumiała, nie przyjmuje do siebie wiadomości, że my chcemy jej tylko pomóc.
- „Czemu tak bardzo nie chce tu być ?”-zadawałem sobie pytania w myślach- „Ile osób chciałoby spędzić całe wakacje w Londynie, a ona nie. Jest inna, ciągle złości się na kogoś lub na coś, a może nawet na samą siebie? Ten gniew ją pochłania.”
Nawet nie zauważyłem jak Bella wyszła z pokoju. Było mi jej szkoda bo nie wiedziałem co sprawia, że taka jest. Zdawałem sobie sprawę, że pewnie już jej w domu nie ma, ale już nie mogłem nic zrobić, najbardziej bałem się co teraz wykombinuje.
-Payn wszystko okey?
-Tak dzięki Zayn, wyszła?- zapytałem z nadzieją, że chłopak jednak zaprzeczy.
-Mhm... Liam nie przejmuj się przecież jest prawie dorosła da sobie radę.- pocieszał mnie Malik.
-Wiem, ale boje się, że znów wróci w tym stanie lub co gorsza nie wróci- mówiąc to czułem się za nią odpowiedzialny.
***
Wiatr cały czas rozwiewał mi włosy, był bardzo przyjemny, orzeźwiający. Szłam przez park znajdujący się niedaleko mojego domu w którym tymczasowo mieszkam. Postanowiłam znaleźć sobie jakieś miejsce gdzie będę mogła spokojnie posiedzieć i posłuchać muzyki. Przemierzałam wiele alejek, zauważyłam, że jest tu niemal garstka ludzi. Nie było krzyczących dzieci co sprawiało, że można było się skupić. Mijałam głównie jakiś staruszków. Uwielbiałam takie widoki, starsi ludzie którzy przeżyli ze sobą tyle lat a ich miłość nie gasła. Podążałam wąską uliczką, wzdłuż niej po obu stronach było wiele drzew i co jakiś czas ławeczka. Za jednym z nich dało się dostrzec wysoki kamień, ruszyłam w tamtym kierunku. Oczom ukazała mi się owa skała, powoli usiadłam na niej a plecy oparłam o drzewo przylegające do niej. Zaczęłam wsłuchiwać się w śpiew ptaków aż wreszcie do mojej głowy wróciły wspomnienia.
-Co ty sobie kurwa myślisz?-krzyczał ciemnooki
-Myślisz, że to jakiś pieprzony żart?-dodał drugi łapiąc mnie za nadgarstki.
Próbowałam rozluźnić uścisk, ale byłam za słaba, mężczyzna szybkim ruchem pociągnął mnie za napięstek, a ja klękłam przed nim.
-Nie wiedziałam, że tak wyjdzie- mówiłam wolno starając się nie wybuchnąć płaczem jednak myśl co mnie zaraz czeka była za silna, mimowolnie po moim policzku zaczął spływać strumień łez-Nie chciałam- dodałam tak cicho, że chyba tylko ja to słyszałam.
W tym momencie na policzku poczułam mocne uderzenie, moja twarzy wyrażała ból, ale ich to nie powstrzymało za chwile poczułam kolejne uderzenie i to dwa razy mocniejsze.
-Ty czy ja ?- zapytał osobnik który przed chwilą wymierzył mi ciosy.
-Dziś ja chcę się zabawić-stwierdził drugi.
Wiedziałam co mnie czeka, bałam się za każdym razem kiedy do tego dochodziło. Nie umiałam się przyzwyczaić, czułam się wtedy upokorzona i brudna. W tym momencie mężczyzna przywiązany do krzesła zaczął się nerwowo szarpać. Miał skrępowane ręce i nogi, a twarz zakneblowaną, aby nie mógł krzyczeć ani mówić. Można było się tylko domyślać co w tej chwili chciał powiedzieć, w jego oczach było widać strach oraz złość. Po chwili jednak został uciszony silnym ciosem w twarz, z nosa od razu zaczęła mu cieknąć krew. Bez namysłu wstałam na równe nogi, a gdy już chciałam ruszyć w stronę kuchni poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
-Gdzie się wybierasz? Jeszcze z tobą nie skończyłem!- powiedział złośliwie ciemnowłosy.
-Wytrę mu nos bo się krwią zadławi. Chyba za morderstwo nie chcesz siedzieć?-mówiłam pewna siebie, ponieważ wiedziałam, że i tak mi pozwoli.
Mężczyzna puścił mój nadgarstek dając do zrozumienia, że mogę iść. Rzucił tylko do mnie „kara i tak Cię nie ominie”. Poszłam do kuchni po chusteczki, a następnie wróciłam do mężczyzny z krwawiącym nosem. Siadłam mu na kolanach i delikatnie zaczęłam ścierać krew z twarzy. Przybliżyłam się do niego i wyszeptałam mu do ucha, tak aby tylko on słyszał.
-Nie martw się tato, wytrzymamy to, za niedługo wszystko się skończy.
Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos. Spojrzałam na niego, był to chłopak o gęstych czarnych włosach, postawionych do góry. Prawdopodobnie miał korzenie Koreańskie stwierdziłam po urodzie. Ubrany był w jeansy oraz czarną bluzę. Chwile na mnie spoglądał po czym zaczął.
-Bella jak dobrze pamiętam?
-Tak, a ty jesteś?- gdzieś go już widziałam ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Kobra. Spotkaliśmy się wczoraj w klubie.
Teraz wszystko mi się przypomniało to on był moim wybawicielem który poczęstował mnie magicznymi tabletkami.
-Tak jasne przepraszam.
-Co ty tutaj robisz?- zapytał niepewnie ciągle mierząc mnie wzrokiem.
-Siedzę.
-Przepraszam, głupie pytanie- odpowiedział lekko zażenowany- mogę się dosiąść?
-Jasne- odpowiedziałam pewnie po czym lekko się przesunęłam aby zrobić miejsce chłopakowi.
-Ile masz lat?- zaczął.
-Siedemnaście, a ty?
-Dwadzieścia jeden. Mieszkasz tu?
-Nie, jestem tu na wakacjach... niestety- ostatnie słowo dodałam cicho aby chłopak nie usłyszał, jednak miał dobry słuch i za chwilę zapytał.
-Czemu niestety?
-Długa historia- nie chciałam tłumaczyć, bo przecież co za normalna osoba nie chce spędzić wakacji w Londynie- A ty mieszkasz tu ?
-Tak już od pięciu lat.
-To trochę.
-Tak już długo. Chodź się przejść- powiedział pełen energii.
-Nie mam ochoty.
-To nie było pytanie-odrzekł, a następnie zszedł z kamienia i wyciągnął do mnie rękę w geście pomocy.
Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim co nam na język przychodziło. Chłopak był idealnym rozmówcą dla mnie ponieważ to on ciągnął rozmowę. Potrafił jednym słowem sprawić, że nie mogłam się przestać śmiać.
-Co robisz dziś wieczorem?- zapytał w pewnym momencie chłopak.
-Jeszcze nie wiem, pewnie będę szukać ciekawych miejsc na mieście.
-To zapraszam Cię na imprezę- odrzekł z blaskiem w oczach.
-Nie jestem pewna-zaczęłam.
-Ale ja tak. Przyjadę po Ciebie o 22.
-Dobrze tylko napisz mi jak będziesz, wiesz czemu- dodałam, Kobra wiedział gdzie ma przyjechać, ponieważ opowiedziałam mu trochę o moich lokatorach oraz o moich relacjach z nimi.
Podał mi swój telefon, a ja wpisałam mu swój numer, następnie stwierdziłam, że muszę się już zbierać. Chłopak odprowadził mnie pod sam dom, a na pożegnanie pocałował w policzek. Weszłam do przedpokoju i od razu ruszyłam w stronę kuchni, ponieważ od jakiegoś czasu dokuczał mi głód. W pomieszczeniu siedział jedynie blondyn, objadając się czekoladowymi misiami.
-O cześć Niall- powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Cześć Bel. Widzę, że zgłodniałaś.
-Kiedyś musiałam- odrzekłam po czym uchyliłam drzwi lodówki.
-W środku masz obiad, odgrzej sobie tylko. Oczywiście jeżeli chcesz.
-Dziękuje, ale wezmę tylko sałatkę.
-I ty się tym najesz? Ja bym musiał chyba dwie miski zjeść- mówił blondyn, a ja po chwili wybuchłam śmiechem.
Po zjedzeniu mojego posiłku, pozmywałam po sobie i ruszyłam do salonu. Blondyn oczywiście uczynił to samo i już za chwilę siedzieliśmy razem na kanapie.
-Pewnie nie lubisz grać na konsoli- zapytał smutnym głosem Horan.
-Czemu miałabym nie lubić?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-O czyli lubisz?-zapytał tym razem uradowany- bo wiesz nie mam kompana do gry.
-To w co gramy?- zapytałam blondyna.
Nie miałam nic do roboty, a gra mogła mnie rozluźnić, więc była idealnym zajęciem.
-Fifa?
-I tak przegrasz- wyszczerzyłam się do Nialla.
Graliśmy wiele meczy, chłopak był naprawdę godnym przeciwnikiem, więc o wygranej zazwyczaj decydował los szczęścia. Krzyczeliśmy do ekranu, z nadzieją, że zawodnik po drugiej stronie nas usłyszy. Był naprawdę pozytywny, przy nim nie dało się przestać śmiać. W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi domu się uchylają. Bez namysłu spojrzałam w stronę przedpokoju. Do pomieszczenia wszedł Louis z Harrym. Zlustrowałam ich wzrokiem, a to co zauważyłam sprawiło, że na chwile moje serce stanęło. Na ich twarzach wymalowane było szczęście ale to co najbardziej mnie zdziwiło to ich splecione ręce. Bacznie obserwowałam jak się w tym momencie zachowują, ponieważ nie widzieli, że na nich patrze. Jednak po chwili mój wzrok został zauważony przez loczka, który natychmiast odsunął się od kolegi na bezpieczną odległość. Louis nic nie rozumiejąc odwrócił się i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam czy zdawał sobie sprawę z tego, że spostrzegłam, że jest coś między nimi.
-Cześć mała!- krzyknął uradowany, jak gdyby przed chwilą nic się nie wydarzyło.
To prawda byłam tolerancyjna, miałam wiele znajomych wśród których były osoby homoseksualne, więc nie robiło to na mnie wrażenia. Jednak oni są sławami, bóstwem nastolatek, przecież w tym biznesie to nie dopuszczalne.
-Cześć wam- rzuciłam po chwili z uśmiechem.
Siedziałam z chłopakami jeszcze jakiś czas rozmawiając o wszystkim. W międzyczasie do rozmowy dołączył się Liam. Ja jednak cały czas byłam zajęta obserwowaniem dwóch osób. Po jakimś czasie poszłam na górę aby się wyszykować na dzisiejsze wyjście z Kobrą. Wzięłam prysznic, a następnie ubrałam na siebie czystą bieliznę. Po pomalowaniu i uczesaniu włosów przyszedł czas na wybór dzisiejszej kreacji. Ostatecznie ubrana byłam w krótkie szorty i czarną bluzkę oraz ramoneskę, na nogi włożyłam czarne koturny. Kiedy już byłam gotowa do wyjścia dostałam sms od Kobry, że czeka na dole bez namysłu zeszłam na parter. Szłam jak najciszej aby tylko nikt mnie nie usłyszał, nie miałam zamiaru wysłuchiwać kazania na temat, że nie mogę nigdzie iść. Jak najszybciej przekroczyłam próg domu i ruszyłam w stronę bramy. Moim oczom ukazało się czarne sportowe ferrari jedyne co mi w tej chwili na myśl przyszło to „kurwa”. Uchyliłam drzwi i już po chwili siedziałam na miejscu pasażera, na przywitanie pocałowałam chłopaka w policzek i ruszyliśmy w stronę miasta.
-Ładnie wyglądasz- powiedział po czym spojrzał na mnie.
-Ty też dajesz radę, ale z takim autem to aż tak przejmować się nie musisz- zaśmiałam się.
Dalsza droga minęła na opowiadaniu ciekawych historii ze swojego życia, gdy już zaparkował auto przed klubem, szybkim krokiem wysiadł z niego i podszedł do mnie aby otworzyć mi drzwi.
-Jaki gentlemen. Z tej strony Cię nie znałam- uśmiechnęłam się w stronę chłopaka wysiadając z auta.
-Wiele jeszcze i mnie nie wiesz.
Gdy tylko weszliśmy do środka do moich uszu dostał się dźwięk głośnej muzyki, a mój nos wypełnił zapach alkoholu i papierosów. Kobra chwycił mnie za rękę i prowadził w stronę loży. Podeszliśmy do stolika były już tylko dwa miejsca wolne, zapewne już na nas czekali. Chłopak zaczął przedstawiać mnie znajomym.
-To jest Kate i Taylor- wskazał na dwie dziewczyny siedzące na kanapie, jedna z nich miała krótkie blond włosy a druga czarne średniej długości, oby dwie były ubrane podobnie czyli czarna sukienka i różne dodatki.
-A to jest Tom- wskazał na chłopaka z niebieskim włosami- a to Justin i Jack- mówiąc to pokazał dwójkę mężczyzn. Jeden miał blond włosy a drugi czarne.
-Jestem Bella.
Kobra postanowił zamówić nam drinki, jednak szybko zmieniliśmy na czystą, wszyscy jednak po czasie zniknęli na parkiecie. A ja zostałam sama z brunetem. Co jakiś czas podchodziły do nas jakieś dziewczyny z zamiarem poderwania chłopaka, jednak on każdą skutecznie zbywał. Po pewnym czasie w mojej głowie zaczęło szumieć, czułam się bardzo dobrze wtedy, wszystkie zmartwienia spadły na drugi plan.
-Zatańczysz?-zapytał brązowowłosy
-Um... dobrze- odrzekłam po chwili namysłu.
Chłopak wyciągnął do mnie rękę a ja chwyciłam ją. Poszliśmy na parkiet i właśnie w tym momencie musieli puścić wolną piosenkę. Kobra delikatnie objął mnie w pasie, a ja ręce zarzuciłam na jego szyję. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, po pewnym czasie oparłam głowę o jego tors, chłopak w odwecie zaczął gładzić rękami po mojej tali.
-Jak masz na imię?- zapytałam zaciekawiona, nigdy nie pytałam, a jego znajomi używają tylko pseudonimu.
Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, powoli zbliżył swoją twarz do mojego ucha, czułam na szyi jego ciepły oddech.
-Mojego imienia nikt nie znam.
-Nawet ja nie będę go znała?- zapytałam smutno.
-Daniel.
***
-Niall co ty zrobiłeś, że ona dzisiaj taka miła ?-zaśmiałem się.
-Przecież była normalna- zdziwił się jasnowłosy.
-Ja ją z tej strony dopiero dziś poznałem- uśmiechnąłem się, a następnie ruszyłem do siebie do pokoju.
Przeglądałem wiele kartek, na każdej z nich były słowa piosenek które nie zostały wydane. Czasami starałem się pisać własne utwory, jednak wytwórnia zawsze twierdziła, że w naszej muzyce nie chodzi takie teksty. Wziąłem do rąk jedną z kartek i zacząłem powoli analizować, poprawiałem zwrotkę po zwrotce. Osobiście uważałem, że są do wyrzucenia, jednak kiedyś zobaczył je Hazza i kategorycznie zabronił mi się ich pozbyć. Stwierdził, że w swoim czasie na pewno je zagram. Kiedy już moja wena się ulotniła, wziąłem telefon do rąk i zadzwoniłem do Daniel, kochałem ją jak jeszcze nikogo w życiu. Umówiłem się z nią na spacer następnego dnia. Po długiej rozmowie postanowiłem wrócić do swoich poprzednich czynności, tylko tym razem na dole w pokoju z instrumentami. Gdy tylko uchyliłem drzwi tego pomieszczenia do moich nozdrzy dostał się zapach wanilii, ten zapach zawsze towarzyszył temu pokojowi. Ściany były tu pokryte panelami tak samo jak podłoga, żaden dźwięk z tego pomieszczenia nie mógł wyjść na zewnątrz. Był to nasz muzyczny azyl. Pełno instrumentów od trąbki po perkusje. Nikt z nas nie umiał grać na tym wszystkim, ale zawsze musiały tu być, jakby komuś przyszły ambicje na naukę czegoś nowego. Wziąłem gitarę do rąk i zacząłem lekką szarpać za struny. Na pisaniu muzyki spędziłem dużo czasu, nawet nie zauważyłem jak zegar wybił dwudziestą trzecią. Zastanawiałem się czemu Bel nigdzie dziś nie poszła, zdziwiła mnie tym. Myślałem, że może nasza rozmowa jednak dała jej coś do myślenia. Ciekawość zżerała mnie od środka więc postanowiłem jej ulżyć i ruszyłem do pokoju dziewczyny. Pukałem kilka razy ale nikt nie odpowiadał, chwyciłem klamkę i powoli uchyliłem drzwi. Pokój był pusty jedyne co rzucało się w oczy to kilka ubrań porozrzucanych. Poszedłem sprawdzić czy może nie siedzi u chłopaków, jednak jej nigdzie nie było. Został tylko pokój Zayna, zbliżyłem się do drewnianych i bez pukania wszedłem do środka. Zobaczyłem chłopaka leżącego na łóżku i zawzięcie coś szkicującego. Gdy tylko zorientował się, że jestem w pokoju oderwał się od szkicu i odłożył blok.
-Zgaduje, że ty również nie wiesz gdzie jest Bella?- zapytałem z nadzieją, że chłopak zdradzi mi położenie dziewczyny.
-Nie, a co?
-Szukam jej po całym domu, ale echo, pewnie gdzieś poszła,a my nawet nie słyszeliśmy kiedy.
- Kurwa, godzinę temu pod dom podjechało jakieś auto, myślałem, że to paparazzi ale po chwili odjechało.
-Cholera- odpowiedziałem smutny, jednak to uczucie szybko przerodziło się w złość na dziewczynę.
-Liam... nie przejmuj się, pogadam z nią jak wróci- zakończył brunet.
***
Siedzieliśmy znów przy stoliku, było już późno, a impreza coraz gorsza, wszyscy byli już pijani prócz mnie i Kobry. Dziwiło mnie to bo dużo wypiliśmy a dalej nie czuliśmy się źle.
-Nudna coś ta twoja impreza- uśmiechnęłam się do chłopaka.
Od razu zareagował na te słowa sięgnął do tylnej kieszeni i dyskretnie podał mi jej zawartość. Natychmiast wstałam i ruszyłam w stronę łazienki, dobrze wiedziałam co miałam w ręce. Gdy tylko doszłam do toalety rozluźniłam pięść i spojrzałam na zawartość. Przeźroczysty woreczek a w nim dwie małe tabletki. Wzięłam jedną i szybko włożyłam do ust. Stałam chwile z zamkniętymi oczami jakbym czekała na pierwsze efekty. W tej samej chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie w tali, natychmiast otworzyłam oczy i zobaczyłam Kobrę. Stał do mnie przodem i przyglądał się mojej sylwetce. Dopiero teraz mogłam dostrzec jego intensywnie zielone oczy.
-Mam nadzieje, że mi coś zostawiłaś- po tych słowach woreczek który dalej trzymałam w ręce przekazałam mu z powrotem.
Chłopak również połknął małą tabletkę, a następnie ruszyliśmy na parkiet. Cały czas tańczyliśmy ze sobą, można uznać, że zabawa z jedną osobą jest nudna, ale z nim nie potrafiłam się nudzić. Kiedy tabletki traciły swoją moc działania poprosiłam go o jeszcze jedną. Oczywiście uległ mojej prośbie a ja znów udałam się w stronę toalet aby zażyć ją dyskretnie. Gdy wracałam do stolika przy którym siedział chłopak, mojej uwadze nie umknęło zamieszanie na środku klubu. Zaczęłam przeciskać się przez ludzi. Głównymi sprawcami zamieszania okazali się koledzy zielonookiego, a naprzeciw nim stało kilku innych mężczyzn. Żaden z nich nie chciał odpuścić, szedł cios za ciosem. Nagle poczułam na ręku uścisk który zaczął wyprowadzać mnie z tłumu. Kobra zaprowadził mnie do stolika a następnie sam wrócił na dół. Z góry miałam idealny widok na zaistniałą sytuacje. Gdy brunet do nich dołączył, tamci zaczęli się poddawać. W pewnym momencie do chłopaków podeszło sześciu ochroniarzy. Zabrali przeciwników a tłum się rozszedł. Gdy chłopaki wrócili na miejsce, Kobra podszedł do mnie i wyszeptał, że się zbieramy. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Zawiózł mnie do domu, całą drogę przepraszając za wydarzenia z dzisiejszej nocy.
Minęłam próg domu a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zaświecone światło w kuchni.
- „Cholera” -pomyślałam - „znowu?!”
-No witam- odrzekł znienawidzony przeze mnie czarnowłosy mężczyzna.
-Emm... Cześć- odpowiedziałam niepewnie.
-Pominę już fakt, że wymknęłaś się z domu o dwudziestej drugiej- mówił spokojnie- Ale kurwa czemu znów ćpałaś ?
__________________________________________________________________________________
No i  jest kolejny rozdział. Kolejny za tydzień. Nowi bohaterzy są już w zakładce. Czekam na komentarze oraz dziękuje za poprzednie. :)

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 1

Gdy tylko wysiadłam z samolotu. Ruszyłam w stronę wyjścia szukając Cowela. Kiedy tylko go zobaczyłam, zaczęłam przeklinać w myślach, że dałam się zmusić do przyjazdu tutaj. Nie mogłam na niego patrzeć, pomimo że minęło już dużo czasu, to wciąż miałam mu za złe jego zachowanie. Podeszłam do mężczyzny i od razu zmierzyłam go wzrokiem, postarzał się odkąd ostatni raz widziałam się z nim. Ubrany był w zwykłe jeansy oraz czarną koszulkę z motywem nut. Od zawsze kochał muzykę i nie bał się tego okazywać. Jak byłam mała uczył mnie grać na fortepianie. Zawsze uważał, że mam talent i powinnam iść w tym kierunku, jednak ja miałam inne ambicje. Kochałam grać na tym instrumencie, zawsze mnie uspokajał.
-Witaj kochanie-zaczął po czym zmierzył mnie wzrokiem-Jak minął lot ?
Spojrzałam na niego z politowaniem i szybkim krokiem wyminęłam. Nie miałam ochoty udawać, że już mi przeszło. Ruszył za mną i poszliśmy w kierunku jego auta. Na parkingu wskazał mi niebieskie BMW, Simon zapakował moje bagaże, a następnie ruszyliśmy.
-Będziesz mieszkać z członkami One Direction- oznajmił mi wciąż patrząc na drogę- U mnie nie ma miejsca, zresztą myślę, że z osobami w swoim wieku prędzej się dogadasz.
Spojrzałam na niego spokojnie, ale duszy miałam ochotę krzyczeć, tak bardzo chciałam w tym momencie być w domu. Jedyny plus jaki w tym wszystkim widziałam to taki, że nie będę musiała na niego za często patrzeć. Droga minęła bardzo szybko już po kilkunastu minutach staliśmy przed wielką willą. Była ogrodzona wysokim marmurowym parkanem. Brama wjazdowa prowadziła w prost przed garaż, a po lewej stronie tego pomieszczenia znajdowały się wielkie drewniane drzwi wejściowe. Budynek wznosił się na dwa piętra, pokryty był białą farbą. Posiadał wiele ogromnych okien, każde z nich było zaciemnione, pewnie miało to na celu danie im trochę prywatności. Simon otworzył przede mną drzwi i wniósł moje walizki do pomieszczenia. Ruszyłam za nim, a moim oczom ukazał się niewielki przedpokój z którego można było dostrzec kuchnie, salon oraz schody prowadzące na górę. Po lewej stronie była wcześniej wspomniana kuchnia a po prawej wielki pokój dzienny. Utrzymany był w jasnych kolorach, posiadał wielką szarą kanapę narożną oraz ogromny telewizor, na ścianach było wiele zdjęć pięciu chłopaków. Zapewne to był mój najukochańszy zespół myślałam sarkastycznie. Zdjęłam buty i podeszłam dalej, na sofie siedziało już pięciu chłopaków. Uważnie zlustrowałam ich wzrokiem, a następnie spojrzałam na Simona.
-Gdzie jest mój pokój?
-Na górze, na drzwiach będzie napis „ Bella”, ale teraz musimy ustalić kilka zasad, które będą tu panować.
-Nie obchodzą mnie twoje zasady- odpowiedziałam patrząc na schody prowadzące na górę, a kiedy już chciałam ruszyć poczułam, silny uścisk na nadgarstku.
-Puść mnie kurwa-oburzyłam się.
-Po pierwsze nie przeklinasz, w domu jesteś najpóźniej o dwudziestej trzeciej. Zawsze mówisz chłopakom gdzie idziesz i o której będziesz. Ponieważ ja wyjeżdżam na dwa tygodnie, opiekę nad tobą tymczasowo oni będą pełnili. Jak wrócę chłopaki powiadomią mnie o twoim zachowaniu. Masz się ich słuchać!- zakończył ostro.
-Nie obchodzą mnie twoje popaprane zasady-wycedziłam z zaciśniętymi zębami.
Szybkim krokiem ruszyłam na górę w poszukiwaniu mojego pokoju. Szłam obszernym korytarzem na drzwiach były napisane imiona chłopaków. Po wyminięciu pokoju Harrego i Nialla, oczom ukazały mi się drzwi z napisem „Bella”. Powoli je uchyliłam i weszłam do środka. Odłożyłam bagaże i rozejrzałam się wokół siebie. Pokój był tak samo jak salon utrzymany w jasnych kolorach. Jedna ściana różniła się od pozostałych, ponieważ była pokryta fototapetą z motywem chmur. Na pozostałych były puste ramki na zdjęcia, nie miałam zamiaru ich zapełniać,ponieważ posiadałam tylko jedno zdjęcie przy sobie, ale nigdy go nikomu nie pokazywałam. Podłoga pokryta była ciemnymi panelami. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się wielkie dwuosobowe łóżko, a obok niego szafka nocna. W pokoju była również ogromna szafa lustrzana oraz komoda, obok której znajdowały się drzwi. Podeszłam do nich i nacisnęłam na klamkę powoli uchylając je, oczom ukazała się przestronna łazienka. Ciemne kafelki kontrastowały z jasnymi dodatkami. W środku dostrzec można było kabinę prysznicową oraz sporej wielkości wannę. Po lewej stronie była umywalka oraz blat nad którym wisiało ogromne lustro. Gdy już dokładnie zbadałam pomieszczenie wróciłam do pokoju i wyjęłam z walizki czystą bieliznę i ręcznik, a następnie ruszyłam pod prysznic. Zimna woda rozluźniła moje mięśnie a cytrynowy zapach płynu pod prysznic zastąpił niemiły zapach lotniska. Kiedy już wyszłam z kabiny wzięłam ręcznik i dokładnie wytarłam całe ciało, następnie nałożyłam czystą bieliznę. Podeszłam do lustra i zmyłam makijaż, po chwili jednak nałożyłam nowy. Nigdy nie malowałam się mocno zazwyczaj wystarczały tylko korektor i maskara. W pokoju założyłam na siebie jasne rurki z wysokim stanem, oraz luźną białą koszulkę, włosy zostawiłam rozpuszczone, a na nogi włożyłam białe Air Maxy.
Chwyciłam moją torbę bez której nigdy nie ruszam się z domu i postanowiłam iść poznać miasto. Zeszłam po schodach i czym prędzej udałam się do wyjścia. Gdy byłam już metr od drzwi zatrzymał mnie pewien głos.
-Gdzie się wybierasz?-zapytał mulat.
-Nie twój interes.
-Owszem mój, mamy cię pilnować więc gadaj!- powiedział ostro.
-Wyobraź sobie, że jestem tu pierwszy raz w życiu, więc nie wiem gdzie idę- rzuciłam w jego stronę i wyszłam. Słyszałam za sobą słowa sprzeciwu, ale już mnie to nie interesowało.
Ruszyłam wzdłuż drogi którą jechałam razem z Simonem, po chwili ukazał mi się piękny park, za nim dostrzec można było wysokie budynki, bez chwili wahania ruszyłam w tamtą stronę. Gdy tylko doszłam do miasta, zaczęłam chodzić bez sensu między uliczkami. Po godzinie postanowiłam usiąść w Starbucksie. Zamówiłam kawę z mlekiem i lustrowałam pomieszczenie, lubiłam takie miejsca, zawsze było tu pełno ludzi. Wtedy nikt na Ciebie nie zwracał uwagi.
Kawa z pewnością dobrze mi zrobiła, ponieważ byłam bardzo zmęczona podróżą. W kawiarni spędziłam dużo czasu zastanawiając się co mogę tu robić. W końcu przypomniałam sobie jak znajomi wspominali, że to właśnie w Londynie można było dostać najlepszy towar. Zadzwoniłam do znajomego aby dowiedzieć się gdzie mam się udać, pewnie gdybym nazwę klubu usłyszała na mieście, to nie poszła bym się tam, ale jeżeli zapewniali mnie, że na pewno coś tam dostane, to przestałam się wahać. Była już dwudziesta druga więc wyszłam z pomieszczenia i złapałam taksówkę. Już po dziesięciu minutach byłam przed klubem. Było od osiemnastu lat więc dałam ochroniarzowi odliczoną gotówkę i po chwili byłam w środku. Przechodziłam między ludźmi szukając odpowiednich osób. Jednak to nie miało sensu, przecież nikt kto zajmuje się czarnymi interesami nie odnosi się z tym aby każdy o tym wiedział. Postanowiłam siąść przy barze i zamówić drinka na rozluźnienie.
-Witaj piękna- przywitał się ze mną mężczyzna zajmując miejsce obok.
-Daruj sobie ten żałosny podryw- naprawdę nie lubiłam takich odzywek, były takie prostackie.
-Dobra, dobra chciałem tylko zapytać czy nie masz ochoty na coś mocniejszego niż ten marny drink?
Nie powiem, że nie zainteresował mnie tą propozycją.
-” Czemu ja tu do cholery nie siadłam wcześniej?” -karciłam się w myślach.
Od razu się zgodziłam i ruszyliśmy w stronę łazienki. Mężczyzna wręczył mi woreczek z dwoma tabletkami, a ja dałam mu należną gotówkę.
-Mów mi Kobra, jakbyś czegoś potrzebowała to wal śmiało. Zawszę siedzę na górze w loży- mówił ciągle mierząc mnie wzrokiem.
-Jestem Bella. Na pewno zajrzę-oznajmiłam z uśmiechem po czym wzięłam jedna tabletkę do ust, a drugą zostawiłam na później.
Gdy już wyszłam z łazienki ruszyłam na parkiet. Tańczyłam z wieloma osobami połowy nawet nie pamiętam. Po jakiejś godzinie postanowiłam wrócić do domu, ponieważ dłuższe siedzenie tutaj nie miało najmniejszego sensu. Wyszłam z klubu i czym prędzej złapałam taksówkę aby wrócić do domu.
Towar był naprawdę dobry i dopiero teraz zaczął mocno działać. Chwiejnym krokiem doszłam do drzwi nacisnęłam klamkę i weszłam do domu.
-Która godzina?-zapytał mnie brunet.
-Zapewne nie dwudziesta trzecia- stwierdziłam z uśmiechem.
-Kurwa widzę, że geniusza tutaj mamy- stwierdził czarnowłosy.
-Zayn daj spokój- pouczył go brunet.
-Mogę już iść ?- zapytałam ciągle się uśmiechając ponieważ dalej byłam odurzona.
-Kurwa Liam ona jest naćpana, oczy jak spodki, cała w skowronkach- krzyczał mulat- Co ty do cholery brałaś ?
-Nie twój interes!
-Idź już do siebie- stwierdził brunet
Korzystając z okazji ruszyłam na górę, gdy tylko weszłam do pokoju poszłam się umyć. Następnie włączyłam laptopa nie byłam śpiąca, a wręcz przeciwnie byłam pobudzona. Wiedziałam, że to będzie bezsenna noc.
***
-Zayn jesteś pewny, że ćpała?
-Na sto procent!
-Trzeba będzie z nią rano pogadać-stwierdził Payn
-Wiem, a najgorsze jest to, że to było coś mocnego, była za bardzo pobudzona. Na dodatek jeszcze piła co spotęgowało efekt.
-Wiem... czułem-dodał z niezadowoleniem brunet.
Liam poszedł do siebie uprzednio życząc mi miłej nocy, a ja dalej stałem w kuchni, a z głowy nie mogłem wyrzucić jej zachowania.
-”Co ta gówniara sobie myśli ?”-zastanawiałem się- „Nawet nie wie w jakie gówno się pakuje.”
Stałem tak jeszcze jakiś czas analizując w głowie każdy jej ruch i upewniając się, że na pewno była naćpana, ale nie miałem wątpliwość. Po czasie stwierdziłem, że nie ma sensu tu dalej siedzieć, ruszyłem więc na górę w kierunku swojego pokoju. Gdy mijałem jej pokój mogłem dostrzec zaświecone światło. Zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna nie zaśnie tej nocy.
Kiedy znajdowałem się już u siebie w pokoju, położyłem się do łóżka i odpłynąłem w krainę morfeusza.
***
Tak jak myślałam, tej nocy nawet nie zmrużyłam oka. Zegar wskazywał już siódmą rano, postanowiłam więc nie marnować dnia i ruszyłam w stronę łazienki z zamiarem wzięcia kąpieli. Gdy już wyszłam z wanny, wytarłam dokładnie ciało, włożyłam bieliznę i pomalowałam się, przyszedł czas na wybranie dzisiejszej kreacji. Ubrałam się w jensy z wysokim stanem oraz krótszą bluzę która idealnie odsłaniała kawałek brzucha. Włosy postanowiłam związać w wysokiego kucyka, a gdy już byłam gotowa, zeszłam na dół. Powoli schodziłam ze schodów już z tej odległości słyszałam głosy dobiegające z kuchni. Mój słuch nie szwankował w owym pomieszczeniu znajdowała się trzech członków zespołu. Chłopaki jedli śniadanie przy wysepce kuchennej, ja postanowiłam zrobić sobie kawę. Podeszłam do ekspresu i wybrałam kawę z mlekiem.
-Chcesz kanapkę?- zapytał ucieszony blondyn.
-Nie dziękuje, nie jestem głodna.
-A tak na wstępie to gdzie moje maniery. Jestem Niall. To jest Harry- mówił wskazując na chłopaka z burzą kręconych włosów.
-A ja jestem Louis- oznajmił mi brunet siedzący między między dwójką wcześniej poznanych.
-Bella
-Wiesz nie chce się wtrącać, ale kiedy ty ostatnio coś jadłaś? Odkąd tu jesteś w kuchni jeszcze Cię nie widziałem- zakończył blondyn.
-A musisz wiedzieć, że on doskonale wie kto i kiedy jest w kuchni-zaśmiał się Liam wchodząc do kuchni.
-No to zjesz coś?- męczył mnie dalej Horan.
-Nie, naprawdę nie jestem głodna.
-A jak minęła pierwsza noc u nas?- zapytał po chwili Louis.
-Zapewne bezsennie- stwierdził mulat wkraczając do kuchni.
-”Musiałeś przyjść teraz?! Nie mogłeś tak za dziesięć minut?!”-zadawałam sobie pytanie w myślach, jednak po chwili odpowiedziałam krótko- Nie narzekam.
Czułam, że wszyscy w tym momencie patrzą się na mnie. Na szczęście krępującą cisze przerwał Payn.
-Możemy pogadać na osobności ?
-Jasne- odpowiedziałam szybko i ruszyłam w stronę pokoju chłopaka.
Staliśmy przed drzwiami z napisem „Liam”, chłopak uchyli drzwi i zaprosił mnie do środka. Pokój był mniejszy niż mój. Przeważała tu ciemna zieleń oraz brąz. Wszystko było tu idealnie ułożone, nawet najmniejsza kartka na biurku była na swoim miejscu. Ja pewnie bym tak nie umiała, musiałabym ciągle sprzątać.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuje- odpowiedziałam i zmierzyłam chłopaka wzrokiem, jego oczy były przepełnione troską.
-Brałaś wczoraj?- chłopak nie bawił się ze mną w podchody.
Chciałam jak najszybciej zmienić temat, kim on jest, że o takie rzecz się mnie pyta. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, aby znaleźć cokolwiek co odwróci jego uwagę. Moje spojrzenie przykuło zdjęcie w ramce koło łóżka, widniała na nim jakaś dziewczyna z Liamem.
-Kto to jest?- zapytałam wskazując na ową fotografię.
-Kurwa, nie zmieniaj tematu!-krzyknął
Taki jeszcze nie był nawet wczoraj był bardziej wyrozumiały. Spojrzałam na niego teraz już z jego oczów mogłam wyczytać tylko złość, chłopak nerwowo zaczął wystukiwać jakiś rytm.
-Tak- skuliłam się niczym pies który właśnie zrozumiał co zrobił źle.
-Po co ?
-Ja...- nie dane było mi dokończyć bo chłopak od razu mi przerwał.
-Tak wiem pewnie nic mi nie powiedz, bo to przecież twoja sprawa. Ale ja tu nie mam zamiaru tolerować ćpania!-zakończył ostro.
-To wyślij mnie do domu, ile razy jeszcze mam to mówić nie chce tu kurwa być!- zaczęłam krzyczeć, byłam bardzo zdenerwowana nie umiałam panować nad emocjami- I nie obchodzi mnie co ty sobie tu tolerujesz a czego nie, to jest kurwa moje życie!.
-Simon wczoraj nas prosił abyśmy Cię pilnowali, a ty co pierwszego dnia takie coś odwalasz? Wiem nie zamknę Cię w domu na klucz więc przynajmniej współpracuj z nami.
-Nie- powiedziałam już spokojnie i przewróciłam oczami.
Czekałam na jego reakcje, ale nic stał w bezruchu. Pewnie gdyby nie fakt, że stoi i oddycha zastanawiałabym się czy na pewno żyje. Bez większego namysłu odwróciłam się do drzwi i ruszyłam na dół. Przechodząc przez drzwi krzyknęłam tylko.
-Jeżeli tak bardzo chcecie wiedzieć gdzie idę to już uprzedzam, że nie wiem. A co do godziny powrotu to również nie mam pojęcia- skończyłam i już z chwile byłam przed domem.
__________________________________________________________________________________
No to jest pierwszy rozdział. Jeżeli chodzi o następny rozdział to wstawię za tydzień. W lewym górnym rogu zawsze będzie informacja kiedy będzie kolejny. Zapraszam do komentowania.