Obserwowałam
ludzi mijających mnie, każdy z nich się gdzieś śpieszył. Każdy
miał na twarzy wypisany grymas, mogłam się tylko domyślać co w
tej chwili chodziło im po głowie. Mogli mieć przecież dość
towarzysza swojego życia albo po prostu czekania, ja za to miałam
już dość życia. Nazywam się Bella Strong i mam 17 lat. Moje
nazwisko oznacza silna, ale ja niestety taka nie jestem. Jestem słaba,
a dokładnie to słaba psychicznie. Dawniej taka nie byłam, ale
wszystko zmieniło się po tym jak mnie zostawili. Zawsze gdy
wracałam do tych wspomnień łzy napływały mi do oczu, ale nie
mogłam znów płakać, za dużo czasu minęło, zresztą nie tu
gdzie jest tyle ludzi. Wmawiałam sobie, że ja nie płacze, ale to
nie prawda, za każdym razem kiedy jestem sama, nie umiem tego
powstrzymać. Od pół roku uczęszczam do szkoły w Waszyngtonie,
prawdopodobnie najgorszej jaka tam jest. Ćpanie, picie i seks to
nie temat tabu w mojej szkole. W sumie tam nie ma w ogóle innych
tematów. Oczywiście jeżeli chciałabym to dostałabym się do
lepszej, ale po co mi to. Ostatnio nic dla mnie nie miało sensu więc
szkołą też się nie przejmowałam. Kiedyś uczyłam się bardzo
dobrze, chciałam nawet iść na studia matematyczne. A teraz
wylądowałam, w szkole gdzie o matematyce wiem więcej niż
nauczyciel uczący mnie tego znienawidzonego przez wszystkich
przedmiotu. Z rozmyślań wyrwał mnie głos powiadamiający o
rozpoczęciu się odprawy na lot do Londynu, miasta życia. Leciałam
tam ze względu na moją babcie która nie mogła już sobie dać
rady ze mną, więc postanowiłam mnie wysłać do mojej ostatniej
rodziny, był to mój wujek Simon Cowel . Tak ten producent muzyczny
który odkrył zespół One Direction. Nienawidziłam go ponieważ
zignorowała mnie i moich rodziców gdy potrzebowaliśmy pomocy.
Wtedy najważniejszy był dla niego zespół, jego pięć
gwiazdeczek. One Direction bożyszcze nastolatek, wszystkie ich
kochały, a ja nawet nie znałam ich piosenek. Wiedziałam jak
wyglądają ale pewnie gdybym ich spotkała na ulicy nawet nie
zorientowałabym się, że to oni. Po odbyciu odprawy zajęłam
wyznaczone miejsce w samolocie. Wiedziałam, że teraz już nie ma
odwrotu, leciałam do piekła, bo przecież jak to mogłam nazwać.
Po starcie kiedy już odpięłam pasy, włożyłam słuchawki do uszu
i wsłuchałam się w dźwięk muzyki. Uwielbiałam tą piosenkę
wzbudzała we mnie wiele emocji Hozier- Take Me To Church. Miała
w sobie magię której nie potrafiłam wyjaśnić. Piosenka
przypomniała mi o babci najważniejszej osobie dla mnie, zawsze
słuchałam jej w domu, a ona przychodziła i kazała mi wyciszyć,
aby sąsiedzi nie wezwali policji. Było mi przykro, że musiała
zostać sama, dziadek odszedł dawno, był alkoholikiem więc długo
nie żył. Jednak staruszka kochała go ponad życie. Przed wyjazdem
na lotnisko pocieszała mnie, że to tylko dwa miesiące i prosiła
abym wreszcie wydoroślała. Ja jednak nie umiałam po prostu taka
byłam, nie miałam zamiaru się zmieniać. Każdego wieczoru
chodziłam na imprezy, wracałam późno w nocy, albo w ogóle,
niekiedy spałam u koleżanek, a innym razem kończyłam w łóżku z
facetem poznanym na zabawie. Można pomyśleć, że to dziwkarskie ja
też tak uważałam, ale kiedy w moich żyłach krążył alkohol,
lub co gorsza byłam naćpana, mój tok myślenia diametralnie się
zmieniał. Zawsze po nocy spędzonej z obcym facetem czułam się
zażenowana, ale nie umiałam tego zaprzestać. Prawie zawsze jak
byłam na imprezie piłam i brałam, sprawiało to, że zapominałam
o całym świecie, liczyło się tylko tu i teraz. Oczywiście nie
twierdzę, że jestem uzależniona, ale kto mi w to uwierzy. Potrafię
przestać kiedy chce, ale po co. Używki już od jakiegoś czasu to
dla mnie nie nowość, uwielbiam momenty kiedy w moich płucach
rozchodzi się dym papierosowy, oraz kiedy czuje szum w głowie.
Chciałabym czuć się tak zawsze. Pierwszy raz spróbowałam dwa
lata temu i dalej się to ciągnie. Kiedyś byłam grzeczną małą
dziewczynką, wzorem w szkole, oraz w rodzinnie. Każdy rodzic chciał
mieć takie dziecko. Wszystko zmieniło się po ich śmierci. Nigdy
nie zapomnę tych chwil, wydaje mi się jakby to było wczoraj, a
minęło już dwa lata. Poczułam jak łza spływa mi po policzku,
jak najszybciej poszłam do łazienki znajdującej się w samolocie.
Spojrzałam w swoje odbicie, rude włosy opadały mi na ramiona.
Wytarłam chusteczką mokry ślad po łzach i jeszcze raz spojrzałam
w lustro, następnie wróciłam na swoje miejsce w samolocie.
_______________________________________________________________________
Hi. No to jest prolog. Zachęcam do komentowania. Rozdziały będą się pojawiać co miesiąc, chyba że będę miała kilka do przodu to wstawię wcześniej. :)
_______________________________________________________________________
Hi. No to jest prolog. Zachęcam do komentowania. Rozdziały będą się pojawiać co miesiąc, chyba że będę miała kilka do przodu to wstawię wcześniej. :)
Świetny prolog.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozdziały będą tak rzadko, ale no trudno.
Pisz szybko next i dużo weny.
incubus-fanfiction.blogspot.com
Świetny prolog :)
OdpowiedzUsuńO matko, jak to tak rzadko rozdziały? ;_; No nic, mam nadzieję, że ich długość będzie nadrabiać czas ^^ Czekam na następny, a w między czasie zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://roommateff.blogspot.com/
http://haven-ff.blogspot.com/
Jeden z najlepszych prologów jakie przeczytałam *_*
OdpowiedzUsuń